Ford Mustang to amerykańska recepta na sukces w klasie przystępnych cenowo samochodów sportowych. Od 1964 roku cieszy oczy i serca swoich właścicieli za Oceanem, a od 2015 roku dostępny jest także w Polsce. Najnowsza generacja Forda z pędzącym konikiem na masce przeszła właśnie małą modernizację, by jeszcze skuteczniej zdobywać kolejnych fanów amerykańskiej motoryzacji.

Co zmieniło się w Mustangu a.d. 2018? Zacznijmy od serca, czyli od palety silnikowej. Do tzw. fastbacka (coupe) i cabrioleta wciąż oferowane są dwa benzynowe motory: jeden turbodoładowany 4-cylindrowy o pojemności 2,3 l i jeden wolnossący 8-cylindrowy o pojemności pięciu litrów. Z oferty przygotowanej dla klientów w USA zniknęło niedostępne w Europie 3,7-litrowe wolnossące V6 o mocy 305 KM. Amerykanie mają więc teraz do wyboru takie same motory jak Europejczycy.

Podstawowy czterocylindrowiec montowany do Mustanga pochodzi z serii silników EcoBoost i legitymuje się teraz mocą 290 KM (do tej pory był nieco mocniejszy – 317 KM) oraz momentem obrotowym 440 Nm. Motor ten wyposażony w system zmiennych faz rozrządu po stronie dolotowej i wydechowej (dwa wałki rozrządu napędzane są łańcuchem), pozwala na rozpędzenie Forda od 0 do 100 km/h w ok. 5,5 – 6,0 sek. (w zależności od wersji nadwoziowej i rodzaju skrzyni biegów czasy przyspieszenia różnią się).

2,3-litrowy Ecoboost spoczywający pod maską Mustanga ma kolektor wydechowy ujednolicony z głowicą wykonaną z aluminium. Warto też wspomnieć, że w motorze Forda zastosowano takie rozwiązania jak natrysk oleju na denka tłoków oraz wałek wyrównoważający umieszczony w kadłubie. Trzeba przyznać, że już osiągi podstawowej odmiany Mustanga wydają się być całkiem niezłe, ale dla prawdziwych fanów tego modelu jedyną słuszną jednostką pozostaje wolnossące V8 o oznaczeniu Ti-VCT. Teraz otrzymało ono mały zastrzyk mocy (29 KM) skutkujący uwalnianiem do żył kierowców jeszcze większej dawki adrenaliny. Pięciolitrowe monstrum ze zmodyfikowanymi głowicami, dzięki dodaniu systemu bezpośredniego wtrysku paliwa (pracuje wraz z układem wielopunktowego wtrysku pośredniego) rozwija obecnie 450 KM.

Topowy motor rozpędza Mustanga GT do „setki” w czasie poniżej pięciu sekund. V8-ka podobnie jak 4-cylindrowy EcoBoost posiada chłodnicę oleju silnikowego i podwójny system zmiennych faz rozrządu (na wałku ssącym i wydechowym). Dla zmniejszenia masy jednostki napędowej Ford zastosował tu również miskę olejową wykonaną z tworzywa sztucznego. Układ smarowania mieści 9,5 litra oleju (o prawie 2 litry więcej niż dotychczas) zaś zalecana specyfikacja lepkości oleju to 5W20.

Poza modernizacją silników unowocześniony Mustang otrzymał też oferowaną opcjonalnie, nową automatyczną skrzynię biegów opracowaną wspólnie przez General Motors i Forda. Przekładnia ma aż 10 biegów i niektóre z jej elementów wykonano z aluminium dla zmniejszenia masy mechanizmów. Co ciekawe, z „automatem” Ford Mustang ma lepsze osiągi niż z klasyczną manualną przekładnią. Zastosowanie 10-stopniowej skrzyni skraca czas przyspieszenia od 0 do 100 km/h o ok. 0,3 sek. Pomimo dużej liczby przełożeń „automat” nie zawsze korzysta ze wszystkich biegów. Czasami pomija niektóre z nich, by nie tracić czasu na żonglowanie przełożeniami. Możliwe są też szybkie redukcje o kilka biegów naraz, wpływające na poprawę dynamiki jazdy.

Manualne przekładnie 6-stopniowe oferowane standardowo do Forda Mustanga po faceliftingu otrzymały zmodyfikowane dwumasowe koła zamachowe oraz dwutarczowe sprzęgła. Wersja przygotowana dla silnika V8 ma też wzmocnione, powiększone i zoptymalizowane synchronizatory pozwalające lepiej znieść duże obciążenia przy zmianie biegów.

Oprócz silników i przekładni, przy okazji faceliftigu Mustanga inżynierowie Forda pochylili się nieco nad zestrojeniem zawieszenia pojazdu. Amortyzatory otrzymały inną charakterystykę pracy a stabilizatory poprzeczne (tylny w postaci drążonej rury dla zmniejszenia masy podzespołu) zostały powiększone. W kwestii budowy podwozia samochód dalej korzysta z kolumn MacPhersona przy przedniej osi i układu typu multilink obsługującego tylne napędzane koła. Pomiędzy nimi pracuje oczywiście mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu.

Opcjonalnie do Mustanga po liftingu dostępne są amortyzatory typu MagneRide produkowane przez firmę Delphi. Umożliwiają one zmianę twardości pracy. Dzieje się tak za sprawą płynu zawierającego opiłki metalu przetaczanego wewnątrz teleskopów. W zależności od działania pola elektromagnetycznego sposób przepływu oleju jest inny dla ustawienia sportowego i normalnego. Przewagą MagneRide nad innymi podobnymi systemami korzystającymi z amortyzatorów wyposażonych w zespoły zaworów jest prostota budowy i szybkość zmiany ustawień teleskopów (do kilku milisekund czasu reakcji).

Ford Mustang po modernizacji oprócz stricte mechanicznych zmian otrzymał też nowe systemy z dziedziny bezpieczeństwa aktywnego (w tym aktywny asystent utrzymania na pasie ruchu i układ wykrywania pieszych z alarmem antykolizyjnym). Wnętrze samochodu zyskało nieco więcej szlachetnych materiałów użytych do wykończenia kabiny, zaś klasyczny zestaw zegarów zastąpiono 12-calowym wielofunkcyjnym wyświetlaczem. Na koniec warto również wspomnieć o dwóch gadżetach dostępnych do Mustanga.

Pierwszy z nich to funkcja Line Lock pozwalająca zablokować wyłącznie przednie hamulce, w celu „rozgrzania tylnych opon”. Układ dostępny jest wyłącznie do samochodów z manualną skrzynią biegów. W teorii ma być pomocny przy uzyskaniu jak najlepszego czasu przyspieszenia podczas wyścigu równoległego. W praktyce – to nic innego jak „asystent palenia gumy”. Drugi dość przydatny gadżet to aktywny układ wydechowy (tylko do aut z silnikiem V8) z funkcją „dobrego sąsiada”. Właściciel Mustanga GT może zaprogramować swój samochód tak, aby wydech o określonych porach dnia, podczas uruchamiania silnika był nieco cichszy. Ciekawe…

Ceny nowego Forda Mustanga produkowanego w amerykańskim mieście Flat Rock w stanie Michigan zaczynają się od 170 300 zł za podstawową 290-konną wersję z nadwoziem typu fastback. Amatorzy V8 muszą naszykować co najmniej 195 300 zł. Dopłata do automatycznej 10-stopniowej skrzyni to 9000 zł zaś Ci, którzy dodatkowo chcą poczuć też wiatr we włosach i zdecydują się na cabrio muszą liczyć się z dodatkowym kosztem 17 000 zł w porównaniu do wersji coupe. Bez względu na to, który wariant Mustanga wybierzecie możecie być pewni jednego: to samochód stworzony do dawania radości z jazdy kierowcy i pomimo tego, że po liftingu ta radość kosztuje nieco więcej niż wcześniej, to i tak Ford z konikiem na masce wciąż pozostaje jednym z najtańszych tego typu pojazdów na rynku.

Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Ford