Znacie film pt. „Pomniejszenie”? Motywem przewodnim jest w nim stworzenie równoległego świata dla ludzi, tyle że w skali mniej więcej 1:14. Wszystko po to, by rozwiązać problem nadprodukcji śmieci i przeludnienia Ziemi. Myślę sobie, że z nowym Volvo XC40 sytuacja wygląda podobnie. Szwedzi pomniejszyli swój autorski przepis na SUV-a, by sprzedać go jeszcze więcej. Czy to dobre posunięcie?
Wiem, że wielu osobom (podobnie zresztą jak mnie) Volvo niezmiennie kojarzy się z wielkimi pudełkowatymi limuzynami, czyli seriami 200, 700 i 900. Nic dziwnego – stanowiły one trzon palety modelowej przez wiele lat. To jednak historia. Legenda o tym, jak to pracownicy Volvo dostawali na rok do testowania prototypy nowych modeli przed wprowadzeniem ich do sprzedaży (podobno tak sprawdzano finalnie trwałość samochodów) też jest historią. Szwedzka firma działa teraz zupełnie inaczej, a pod skrzydłami chińskiego kapitału zmodyfikowała diametralnie swoje portfolio dostosowując je do oczekiwań rynku.
Volvo XC40 to najmniejszy model z palety skandynawskich SUV-ów. Bazuje na nowej kompaktowej platformie podwoziowej CMA, ale wygląda niczym pomniejszone XC60, które z kolei wygląda jak pomniejszone XC90. Myślę, że w tym stwierdzeniu niewiele jest przesady, bowiem bryła i kluczowe elementy designu wszystkich trzech samochodów naprawdę są bardzo zbliżone. W wyglądzie XC40 nie brakuje też naleciałości z innych samochodów. Fragmenty takie jak zagięcie pokrywy silnika i łączenie błotnika z drzwiami przednimi przypominają nieco Land Rovera Discovery Sport, a linia karoserii od samej premiery wydaje mi się podobna do Kii Soul i SsangYonga Tivoli. To właściwe skojarzenia, bo jak na segment SUV-ów XC40 to nieduży samochód. Mierząc 4,42 m długości szwedzka nowość bierze na swój celownik takich konkurentów jak Audi Q3, BMW X1 i Mercedes GLA. Wysokie progi…
Dosłownie i w przenośni, bowiem nowe Volvo może się poszczycić sporym 21-centymetrowym prześwitem. Tyle nie ma żaden ze wspomnianych konkurentów. Na dobry początek XC40-kę okrzyknięto też samochodem roku 2018. Sam fakt wyboru „samochodu roku” zawsze wydawał mi się lekko absurdalnym pomysłem. To trochę tak, jakby chcieć wyłonić „najlepszy mebel w mieszkaniu”… Jednak odłóżmy żarty na bok, bo wbrew pozorom są solidne podstawy do tego, by dość wysoko ocenić Volvo XC40 bazując na całkiem obiektywnych kryteriach.
Pierwszy przykład: pojemność wnętrza. Naprawdę jest się gdzie tutaj rozgościć. Kabina w obu rzędach siedzeń jest obszerna, choć oparcie tylnej kanapy mogłoby być mniej pionowo zamontowane. W pojemnym bagażniku (460 litrów) przewieziecie sporo pakunków, a wygodne przednie fotele (w wersji R-Design sportowe, z lepszym podparciem bocznym), choć nie są tak duże jak w innych modelach szwedzkiej firmy, to mają odpowiednie wyprofilowanie. Idźmy dalej.
Jakość wykonania to kolejna zaleta Volvo XC40. W produkowanym w Belgii SUV-ie nic nie skrzypi i nie wygląda na tanie. Wnętrze sprawia wrażenie naprawdę solidnie wykonanego i nieźle przemyślanego. Kieszenie w przednich drzwiach są ogromne dzięki usunięciu z nich głośników niskotonowych. O dziwo system audio sygnowany przez Harman Kardon pomimo opisanego zabiegu wcale nie gra słabo. Kolejne punkty dla Volvo. Teraz zasiądźmy za kierownicą.
Tu niestety pojawia się pierwszy mankament. Jest nim niedopasowanie wielkości kierownicy do rozstawu zegarów wyświetlanych na ekranie zastępującym klasyczne analogowe cyferblaty. Efekt? Wieniec kierownicy częściowo zasłania wskazania prędkościomierza i obrotomierza. Może to i dobrze, bo nie ma tu specjalnie na co patrzeć… Udostępnione do testów Volvo XC40 było napędzane dwulitrowym 190-konnym dieslem wspomaganym dwiema turbosprężarkami. Wydawałoby się że to napęd aż zbyt mocny do tej wielkości samochodu, a jednak… pewien niedosyt pozostaje.
XC40 jest dosyć ciężkim samochodem (masa ok. 1,7 tony), przez co sprawia wrażenie niezbyt dynamicznego. Cieszy za to wysoka kultura pracy silnika i jego oszczędność w obchodzeniu się z paliwem (średnio w teście 7,1 l/100km). Do rodzinnego charakteru Volvo pasuje automatyczna 8-stopniowa skrzynia biegów Aisin. Zmienia ona przełożenia aksamitnie gładko i bez ociągania się.
Jak wygląda samo prowadzenie Volvo XC40? Samochód jest bardzo dobrze wyciszony, zawieszenie (w wersji R-Design lekko usztywnione) zestrojono na tyle komfortowo, że nawet po zamontowaniu 20-calowych kół pokonywanie nierówności nie stanowi problemu. Elektrycznie wspomagany układ kierowniczy ma regulowaną siłę oporu (do wyboru 3 poziomy) i oczywiście w najbardziej sztywnym ustawieniu pracuje najlepiej. Ogólnie XC40 wydaje się na drodze dużo bardziej „zwarte” niż większe XC60 i chętniej reaguje na ruchy kierownicy dając kierowcy nieco więcej frajdy z prowadzenia.
Ceny nowego Volvo XC40 startują od ok. 130 tys. zł za bazową odmianę benzynową z napędem na jedną oś. To dość dużo. Dwulitrowy diesel z napędem na cztery koła i manualną skrzynią biegów to wydatek przeszło 150 tys. zł. XC40-ka to komfortowy, nowoczesny, bogato wyposażony mały SUV. Podąża drogą swoich starszych braci: XC60 i XC90. Szkoda tylko, że oprócz rozmiarów pomniejszeniu w niewielkim stopniu uległa cena…
Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: autor i Przemysław Szymański
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|