Kierowcy szukający samochodu sportowego z manualną skrzynią biegów nie mają obecnie zbyt dużego wyboru. Co kupić chcąc zachować czynność prawej ręki i lewej nogi? Przeglądamy polski rynek nowych aut w poszukiwaniu sportowego samochodu z „manualem”.
Motoryzacja zmienia się z dnia na dzień. Przybywa samochodów hybrydowych i elektrycznych, coraz popularniejsze staje się też wypożyczanie pojazdów na minuty, a technologie bazujące na elektronice i automatyce wypierają klasyczne mechaniczne rozwiązania. Jednym z przykładów obrazujących tę ostatnią sytuację jest lawinowy wzrost ilości nowych samochodów osobowych dostępnych wyłącznie z automatycznymi bądź ze zautomatyzowanymi skrzyniami biegów. A co, jeśli mimo wszystko stawiamy na klasykę i chcemy pobawić się w samodzielną zmianę biegów, która sprawia nam przyjemność? Nasz przegląd ofert sportowych „manuali” przeprowadzimy alfabetycznie rozpoczynając od litery A.
Od samego początku widać, że wybór jest mocno ograniczony. Alfa Romeo usunęło z oferty 510-konną Giulię Quadrifoglio z 6-stopniową ręczną przekładnią. Lekkie i zwinne Alpine A110 (252 KM i ok. 1000 kg masy własnej) od „urodzenia” występuje tylko z dwusprzęgłowym „automatem”. Również w żadnym z pojazdów Audi z serii S oraz RS biegów nie zmienia się już ręcznie. Nawet zaglądając do cennika supersportowego R8 (570 lub 620 KM z wolnossącego V10) nie zobaczymy wersji z manualną przekładnią. Gdzie jej zatem szukać? Może u Aston Martina? Nic z tego. Tam także królują „automaty”.
Sytuację ratuje BMW ze swoim M2 Competition dostępnym z ręczną „szóstką”. Są też ostatnie egzemplarze M4. Można przypuszczać, że najnowsze M3 bazujące na typoszeregu G20 zgodnie z przeciekami z Monachium pojawi się również w wersji z klasyczną przekładnią. Kto pragnie zmieniać biegi własnoręcznie i to przy akompaniamencie pracy wolnossącego 450-konnego silnika V8, póki co może to robić w Fordzie Mustangu GT. Jest to wciąż jeden z najtańszych nowych samochodów oferujących tak dobre przyspieszenia (poniżej 5 sek. do „setki” za ok. 220 tys. zł).
Kierowcy poszukujący czegoś bardziej finezyjnego niż amerykański muscle car po wysupłaniu z portfela o 150 tys. zł większej kwoty mogą zdecydować się na Jaguara F-Type. Koszt? Co najmniej 360 tys. zł. Tyle należy naszykować na najtańszą odmianę F-Type-a Coupe (3.0/V6/340KM) wyposażoną w manualną przekładnię. Warto wspomnieć, że „topowa” wersja z 550-konnym V8 może mieć wyłącznie „automat”. Propozycją nieco zapomnianą w gronie sportowych aut z ręczną przekładnią pozostaje Nissan 370Z. To jedyny (tak – jedyny obecnie!) samochód na polskim rynku dostępny z manualną przekładnią połączoną z wolnossącym benzynowym silnikiem V6 (3.7/328 KM bądź 344 KM w odmianie Nismo). Chciałoby się powiedzieć „co za czasy”, ale to nie koniec technologicznego przewartościowania. Tak się bowiem składa, że cała „włoszczyzna” z wielkiej trójki Ferrari-Lamborghini-Maserati to marki w których nie funkcjonuje już ani jeden model (!) wykorzystujący ręczną przekładnię.
Wygląda na to, że wyjątkiem w gronie firm produkujących ekskluzywne sportowe samochody jest Porsche, które wciąż oferuje modele 718 Boxster/Cayman z „manualem”. Oprócz nich klienci czekają też na Carrerę generacji 992 w odmianie z ręczną 7-stopniową przekładnią. Jak widać w świecie współczesnej motoryzacji nawet mając duże pieniądze nie zrealizujemy każdej naszej zachcianki. Można prognozować, że ten komu marzy się sportowy samochód z ręczną skrzynią biegów powinien kupić sobie takie auto już teraz, bowiem za kilka lat zwykła przekładnia może na dobre zniknąć z rynku.
Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: BMW, Ford, Jaguar, Nissan, Porsche