SSamochody terenowe są fajne. Można nimi wjechać wszędzie tam, gdzie żal ładować firmowe Mondeo, a Mercedesa za pół miliona złotych zaparkuje wyłącznie Rosjanin. Jest jednak z terenówkami jeden poważny problem: nie za bardzo da się nimi jeździć na co dzień. Każdy kto miał kiedyś do czynienia choćby z Suzuki Jimny bez wahania przyzna mi rację. Prawdziwy samochód terenowy z nadwoziem osadzonym na ramie po prostu męczy kierowcę w zwykłej podróży po miejskich arteriach. Na asfaltowych ulicach terenówki kompletnie tracą sens i nie ma tu z czym polemizować. Dlatego właśnie ludzkość wymyśliła SUV-y i Crossovery, czyli pojazdy, które wyglądem nawiązują do ukochanych przez wszystkich aut wielozadaniowych, a właściwościami użytkowymi dorównują minivanom wyklętym w świecie ery Facebooka…

Producenci samochodów dwoją się i troją aby wszystko co mają obecnie w ofercie upodobnić właśnie do SUV-ów. Efektem tego są wytwory nieco kuriozalne, ale śmiało można też powiedzieć, że jedyne w swoim rodzaju. Proszę Państwa, oto przed Państwem jeden z takich produktów: Suzuki Ignis. Pojazd, który oprócz Fiata Pandy w wersjach 4×4/Cross na dobrą sprawę jest pozbawiony konkurencji. By wyjaśnić ten fenomen, wystarczy sięgnąć do cennika. Od razu spostrzeżemy w nim absurdalnie wysoką cenę Japończyka eliminującą go z walki o klientów w klasie zwykłych miejskich samochodów. Podstawowy Ignis napędzany benzynowym 90-konnym czterocylindrowym silnikiem o pojemności 1,2 l (notabene jedynym dostępnym do tego samochodu) i pozbawiony systemu 4×4 kosztuje 49 900 zł. Sporo. Co więc tak naprawdę dostajemy od Suzuki za kwotę ocierającą się o wartość nowego hatchbacka klasy C?

Dysponujący 18-centymetrowym prześwitem 3,7-metrowej długości Ignis to mieszanka pudełkowatego stylu Vitary połączonego z akcentami stylistycznymi ze Swifta. Wszystko to, jeśli chodzi o jakość wykonania, podszyto odrobiną cięcia kosztów znaną z Baleno i przyprawiono paroma szalonymi detalami wnętrzarskimi w rodzaju tworzyw sztucznych lakierowanych na dziwne kolory. Fajnie? Nie do końca…

Pierwszy kontakt z Ignisem to niestety wrażenie taniości. Ramy drzwi z zewnątrz oklejono kilkoma prostymi kawałkami czarnej folii (podobnie jak w Baleno), plastiki użyte do wykończenia wnętrza są twarde jak skała, a w zestawie zegarów brakuje termometru cieczy chłodzącej. Gdy uruchomimy silnik, który na wolnym biegu zacznie nieprzyjemnie wibrować możemy pomyśleć o Ignisie jako o produkcie „gorszej kategorii”. A to błąd! Po pokonaniu parku kilometrów okazuje się bowiem, że Suzuki prowadzi się bardzo przyjemnie.

Podwozie z kolumnami MacPhersona z przodu i sztywną osią z tyłu (wersja 2WD przy nienapędzanych kołach ma belkę skrętną) poprawnie filtruje nierówności i nie pozwala autu pływać po drodze. Na niewielkich poprzecznych nierównościach tylnemu zawieszeniu Suzuki zdarza się wprawdzie lekko „dobić” przenosząc do wnętrza wstrząsy, ale takie sytuacje są raczej rzadkością. Układ kierowniczy w przeciwieństwie do tego zastosowanego w Baleno daje niezłe wyczucie obranego kierunku jazdy. By być do końca sprawiedliwym wypada też wspomnieć o jednym mankamencie elektrycznego wspomagania zastosowanego w Ignisie. Tak samo jak w Baleno, siła z jaką kierownica powraca do położenia centralnego jest zbyt słaba. Powoduje to, że przy zawracaniu trzeba samodzielnie „odkręcać” przednie koła. Dziwne i nieprzyjemne wrażenie. Na szczęście rekompensują je pozostałe doznania z jazdy.

Lewarek skrzyni biegów Suzuki pracuje płynnie i precyzyjnie, sprzęgło daje się łatwo wyczuć a samochód zwinnie przeskakuje po ciasnych zakrętach. 90-konny czterocylindrowiec zużywa ok 6 l /100 km i w zupełności wystarcza jeśli chodzi o dynamikę jazdy. Trzeba tylko pamiętać, że dopiero na wysokich obrotach pojawia się deklarowana moc jednostki napędowej. Zgodnie z danymi technicznymi (ok. 900 kg masy własnej) Ignis sprawia na drodze wrażenie niezwykle lekkiego pojazdu. To niewątpliwa zaleta.

Jeśli chodzi o napęd na cztery koła, Suzuki korzysta z układu ze sprzęgłem wiskotycznym automatycznie dołączającym tylną oś. W kryzysowych momentach poprawia to stabilność samochodu, ale nie ma co liczyć na terenowe zdolności Ignisa. O tym zresztą producent lojalnie uprzedza użytkowników umieszczając w instrukcji obsługi stosowny wpis informujący, że „wersja 4WD nie jest pojazdem o charakterze sportowo-użytkowym i nie jest przeznaczona do jazdy terenowej”. Cóż… wystarczy spojrzeć na plastikowy spoiler umieszczony nisko pod przednim zderzakiem, by zrozumieć, że próby zanurzenia Ignisa w błotnych pułapkach w najlepszym przypadku mogą się skończyć zdekompletowaniem nadwozia.

Komu więc i po co samochód wielkości Fiata Pandy, który kosztuje prawie tyle, co auto kompaktowe? Ignis stylem i relacją ceny do rozmiarów przypomina… MINI. Marketingowy plan Suzuki wydaje się więc oczywisty. Czy Japończykom uda się trudna sztuka „sprzedania wizerunku”? Pomimo kilku niedociągnięć jakościowych Ignisa, biorąc pod uwagę przyjemność z jazdy, jest spora szansa na to, że Suzuki otworzy portfele osób, które zamiast rajdów przeprawowych wolą przeprawiać się na drugi koniec miasta. Do centrum handlowego…

Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk

KARTA TESTU DROGOWEGO

Suzuki Ignis 1.2 DualJet 4WD Elegance
Cena wersji testowanej 68 900 zł
Cena pojazdu testowanego 71 990 zł
Dane podstawowe
Długość 3700 mm
Szerokość 1690 mm
Wysokość 1595 mm
Rozstaw osi 2435 mm
Masa własna 905 kg
Pojemność bagażnika 204 l
Pojemność zbiornika paliwa 30 l
Nadwozie/zawieszenie
Typ nadwozia / ilość drzwi Hatchback/5
Ilość miejsc 4
Zawieszenie (przód/tył) MacPherson / Sztywna oś z wahaczami wleczonymi
Ukł. kier. wsp. elektryczne
Hamulce (przód/tył) TW/B
Ogumienie (przód/tył) 175/60/R16/175/60/R16
Ogumienie wersji bazowej 175/65/R15
Grubość lakieru 110 – 190 µm
Prześwit z przodu 20,5 cm
Prześwit z tyłu 31 cm
Silnik
Czterocylindrowy, rzędowy, benzynowy, montowany poprzecznie, 16 zaworów w układzie DOHC, napęd rozrządu łańcuchem, układ zmiennych faz rozrządu (VVT), wielopunktowy podwójny wtrysk paliwa.
Pojemność 1242 ccm
Max moc 90 KM/6000 obr./min.
Max mom. obr. 120 Nm/4400 obr./min.
Skrzynia biegów/napęd
Manualna, 5-biegowa, napęd 4×4 ze sprzęgłem wiskotycznym
Osiągi/zuż. paliwa – dane producenta
Prędkość maksymalna 165 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 11,9 sek.
Zużycie paliwa (l/100km) miasto/trasa/średnie 5,9/4,5/5,0
Zużycie paliwa (l/100km) – pomiar
Średnie (mieszany styl jazdy) 6,0
Warunki pogodowe podczas testu
Temperatura 2 – 15 °C, opady deszczu i śniegu.
NOTATKI TESTOWE

  • Ignis to pojazd w którym tradycyjna „mechaniczna” motoryzacja miesza się z nowoczesną „elektroniczną”. Obok systemów wspomagających kierowcę mamy zwykły akumulator z rewizją do uzupełniania elektrolitu.
  • Zastosowany w Suzuki system automatycznego awaryjnego hamowania korzysta z podwójnej kamery stereoskopowej umieszczonej obok wewnętrznego lusterka wstecznego. Zaparowanie przedniej szyby potrafi zakłócać działanie układu. Dla poprawności funkcjonowania kamer nie wolno też umieszczać na desce rozdzielczej żadnych przedmiotów.
  • Ignis w wersji 4WD ma bagażnik mniejszy o ok. 60 litrów od odmiany napędzanej na jedną oś. Mniejszą pojemność ma też zbiornik paliwa. Olej w skrzynce rozdzielczej oraz w tylnym mechanizmie różnicowym należy wymieniać co 80 tys. km lub co 48 miesięcy.
  • Kierownicę, której wieniec dobrze leży w dłoniach obszyto przyjemną w dotyku, niezbyt śliską skórą.
  • Firmowe audio z centralną jednostką Kenwooda to prawdziwy dramat w dziedzinie prostoty obsługi. Menu jest skomplikowane, a każde uruchomienie wymaga potwierdzenia warunków korzystania z systemu.
  • Silnik Ignisa przystosowano do pracy na oleju 0W16. Benzynowy motor ma podwójny wielopunktowy wtrysk paliwa, co oznacza, że na każdy cylinder przypadają po dwa wtryskiwacze (DualJet).