Są chwile, gdy przestaję rozumieć dokąd zmierza firma BMW. Kolejne nowe samochody zdają się wystawiać fanów tej marki na próby wierności, szargając wykuwane latami ideały. Najpierw zbudowano więc pokaźną paletę modelową SUV-ów, potem rozprawiono się z wolnossącymi silnikami sześciocylindrowymi, a teraz rozpoczęto eksterminację tylnego napędu promując wszędzie xDrive. Wielbiciele aut ze śmigiełkiem na masce przeżywają zawały serca przedzielane seriami tachykardii…
Jako właściciel leciwej Trójki coupe jestem więc po siedmiu śmierciach klinicznych i w takim właśnie stanie odebrałem kluczyk do nowego BMW X1. Kluczyk – trzeba powiedzieć – charakterystyczny, przyozdobiony trójkolorowym paskiem sugerującym, że mamy do czynienia z mocną wersją silnikową. No właśnie: 231-konne xDrive25d w apetycznie wyglądającym pakiecie M Sport to bez wątpienia najciekawsza kompletacja spośród całej palety małego uterenowionego modelu BMW. Gdy jeszcze umiejętnie pobawimy się konfiguratorem, uda nam się upodobnić taki samochód do o wiele droższego X5 w wersji M, co zresztą delikatnie wskazuje na możliwości testowanego auta…
Absurdalnie szybki mały SUV napędzany silnikiem diesla? To połączenie już na pierwszy rzut oka wydaje się kompletnie pozbawione sensu. Paradoksalnie jednak to właśnie ono czyni model 25d ciekawym. Inne, zwyczajne wersje X1 to po prostu modne małe SUV-y, lepsze pod właściwie każdym względem od swojego poprzednika. W odróżnieniu od modelu typoszeregu E84 budowanego na tylnonapędowej platformie zabierającej sporo miejsca w kabinie (przez wzdłużnie umieszczony silnik), w nowym małym X-ie mamy przednionapędową płytę podłogową wykorzystywaną też w MINI Clubman. Poprzecznie umiejscowiony silnik zostawia więcej przestrzeni w kabinie i poprawia proporcje nadwozia X1, które teraz nie ma już długiej pokrywy silnika. Gdy otworzymy maskę (unoszoną pirotechnicznie w razie kolizji z pieszym), dostrzeżemy jak nisko zamontowano motor. Cały samochód wydaje się wręcz zbudowany „na szczudłach”, co widać po desce rozdzielczej zagłębionej w podszybiu.
Wnętrze X1 to typowe królestwo BMW z wszystkimi mankamentami i pozytywami płynącymi z przynależności do rodziny bawarskiej marki. Wielokonturowe przednie fotele wersji M Sport są genialne (podobnie zresztą jak te ze zwykłej Jedynki czy Dwójki). Regulacja podparcia bocznego pozwala na idealne otulenie ciała, przydatne podczas pokonywania zakrętów z dużymi prędkościami. Deskę rozdzielczą zaprojektowano w eleganckim stylu, ale niestety każdy jej element skrzypi pod naciskiem palca, sugerując możliwość złamania. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w SUV-ie segmentu premium za 200 tys. zł. Przejdźmy jednak do samej jazdy, bo już chwycenie mięsistej trójramiennej kierownicy rozpala wyobraźnię…
Czterocylindrowy, dwulitrowy silnik X1, uzbrojony w dwie turbosprężarki ze zmienną geometrią kierownic spalin oraz system wtrysku paliwa pracujący pod ciśnieniem 2500 barów, pozwala bawić się na światłach z żądnymi emocji właścicielami hot-hatchy. Przyspieszenia są rewelacyjne (sprint do „setki” trwa poniżej 7 sekund), choć trzeba pamiętać, że diesel BMW ma swój specyficzny charakter. Moc i maksymalny moment obrotowy (450 Nm) pojawiają się tu jakby na chwilę i potrafią nagle „znikać”. Chcąc dynamicznie jeździć warto więc pilnować obrotomierza i utrzymywać motor powyżej 2 tys. obr./min. Na mokrej nawierzchni dzięki napędowi na cztery koła (zdolnemu przenieść nawet do 100 % momentu obrotowego na tylną oś) samochód skutecznie wgryza się w podłoże swoimi niskoprofilowymi oponami.
Sporym zaskoczeniem jest kompromisowo ustawione zawieszenie BMW. O dziwo, nie szkodzi mu tak „hardkorowy” zestaw kół jak ten zamontowany w testowanym egzemplarzu (tj. 19 cali). Tłumienie wstrząsów jest wystarczające nawet po przestawieniu aktywnego układu jezdnego w tryb SPORT, w którym amortyzatory usztywniają się. Robi to też elektrycznie wspomagany układ kierowniczy, który niestety jeśli chodzi o sposób pracy odstaje od tego, co nazwałbym prawdziwym charakterem BMW. Szkoda, bo wystarczy rundka za kierownicą Serii 2, by przypomnieć sobie o co w tym wszystkim chodzi…
X1 celuje jednak w zupełnie inną klientelę niż małe tylnonapędowe modele. Potencjalni nabywcy uterenowionych BMW chcą mieć w swoich modnych autach duże bagażniki (tu 505 l) i pojemne wnętrza z regulowanymi tylnymi kanapami. Jednocześnie pragną też dobrych osiągów połączonych z niesamowicie niskim spalaniem. Wszystkie te zalety skupia w sobie mały Iks – samochód, w którym (podobnie jak w jego poprzedniku) nie widzę prawdziwego pierwiastka BMW, ale za to w jego wersji 25d doceniam kompletnie irracjonalne połączenie diesla z wgniatającym w fotel przyspieszeniem. Bo przecież nie wszystko musi mieć sens…
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|