Macie już dość kawałów na temat używanych Passatów sprowadzanych do Polski i odmładzanych w komisowych SPA? W takim razie spójrzcie na Passata ósmej generacji zbudowanego na platformie MQB, wykorzystywanej też w aktualnym Golfie. Reprezentant Volkswagena w klasie średniej otrzymał zmodyfikowane proporcje nadwozia, które obecnie jest nieco krótsze i niższe. Charakteryzuje się też powiększoną szerokością, przez co samochód wydaje się bardziej „rozpłaszczony na drodze”. Załamanie linii bocznej biegnące na wysokości klamek, przednie reflektory wcinające się błotniki i tylne okienko zagięte w charakterystyczny sposób przywodzą na myśl elementy stylistyki znane z nadwozi współczesnych BMW. Panele karoserii Passata spasowano ciasno, dzięki czemu można odnieść wrażenie wysokiej jakości wykonania samochodu. Nie opuści nas ono, gdy zajrzymy do środka.
Tworzywa sztuczne zastosowane w kabinie mają odpowiednią miękkość i – co ważne – nie odczujemy w tym względzie różnicy między przednią, a tylną częścią wnętrza. Deskę rozdzielczą na pełnej szerokości zdobi elegancka listwa z chromowanym „dekorem” przecinającym kratki wentylacyjne. W kokpicie panuje typowo volkswagenowski porządek. Dzięki temu obsługa każdego elementu jest intuicyjna. Na pochwałę zasługują też wygodne przednie fotele z odpowiednim podparciem bocznym, regulowaną długością siedziska i funkcją masażu. Osoby podróżujące na tylnej kanapie docenią odpowiednio dobrany kąt pochylenia oparcia i długie siedzisko. Przestrzeni na nogi jest bardzo dużo, choć nie da się ukryć, że konkurencyjne Mondeo oferuje jej jeszcze więcej. Mankamentem, który pojawia się zarówno w Fordzie jak i w Volkswagenie, jest brak przesuwnej regulacji przedniego podłokietnika.
Nowością w Passacie jest opcjonalny zestaw zegarów w postaci wielofunkcyjnego ekranu. W zależności od upodobań kierowcy można modyfikować style grafiki i zakres wyświetlanych treści. Na życzenie monitor zmieni się też w jedną wielką mapę nawigacji. Z czytelnością nie ma problemów.
Ciekawym rozwiązaniem dostępnym do nowego Passata jest system kamer AreaView ułatwiający parkowanie. Obraz pokazywany na centralnym ekranie może przybrać postać widoku z naniesioną miniaturą samochodu. Niesamowity „bajer”, szczególnie gdy uświadomimy sobie, jak wyglądały pierwsze kamery cofania stosowane w samochodach. Kolejnym gadżetem, który wywiera niemałe wrażenie na pasażerach Volkswagena, jest asystent utrzymania na pasie ruchu. Łatwo da się z niego zrobić… autopilota. System koryguje tor jazdy wykrywając poziome oznakowanie jezdni. W teorii ma zabezpieczenie przed używaniem go bez dozoru kierowcy, wystarczy jednak włożyć coś ciężkiego między ramiona kierownicy i elektronika myśli, że używamy dłoni prowadząc pojazd. Po uzbrojeniu aktywnego tempomatu można tak jechać kilometrami, dosłownie nie dotykając w aucie niczego. Kierownica skręca sama!
Pod maską testowanego Passata pracował dwulitrowy wysokoprężny silnik z układem paliwowym typu Common Rail. Jednostkę napędową wyposażono w dwa wałki wyważające, które kompensują wibracje charakterystyczne dla diesli. W połączeniu z dobrym wyciszeniem wnętrza skutkuje to odpowiednim komfortem akustycznym. Warkot motoru słyszalny jest wyłącznie podczas mocnych przyspieszeń, ale przecież nie one są domeną rodzinnych sedanów z TDI pod maskami. Kto jednak mimo wszystko chciałby 150-konnym Passatem poszaleć, ten może to zrobić nawet wersją wyposażoną w zautomatyzowaną skrzynię biegów. Jest to bowiem DSG znane ze swej szybkości i… z niezbyt delikatnego obchodzenia się z samochodem podczas ruszania z miejsca. Taka już uroda tej przekładni.
Zawieszenie Volkswagena (z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu układ wahaczy) opcjonalnie wykorzystuje amortyzatory o zmiennej charakterystyce tłumienia. Nigdy nie byłem fanem tego rodzaju rozwiązań z uwagi na dziwne odseparowanie kierowcy od tego, co dzieje się z kołami samochodu. Niestety, w Passacie mimo niezłej filtracji nierówności do wnętrza auta przenoszone są też niemiłe drgania. Wrażenie jest porównywalne do tego, jakie uzyskamy montując duże felgi z niskoprofilowym ogumieniem. W miękkim ustawieniu „comfort” Volkswagen z kolei dodatkowo wpada w kołysanie. Brakuje zwyczajnego zestrojenia podwozia, pozwalającego lepiej wyczuć samochód. Być może (i dość paradoksalnie) wyróżnia ono uboższe wersje pozbawione aktywnych elementów układu jezdnego. Właśnie ten fakt każe mi na koniec zadać pytanie: czy aby nowy Passat nie padł ofiarą nagromadzenia elektronicznych dodatków przesłaniających prawdziwą „mechaniczną” osobowość każdego samochodu?
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|