SSuzuki Swift zawsze był dość specyficznym samochodem w swojej klasie. Nieco mniejszym, droższym, ale równocześnie też trochę ciekawszym od europejskiej konkurencji. Druga globalna odsłona modelu z 2004 roku stanowiła dla Suzuki prawdziwy przełom. Jakościowy i wizerunkowy. Dobry design i sprawdzone silniki wysokoobrotowe dały Swiftowi sukces na tyle duży, że przy kolejnej generacji Japończycy po prostu bali się ryzykować. Zaserwowali więc klientom produkt niby na wskroś nowy, a jednak tylko lekko odświeżony. Teraz stojąc przed najnowszym Swiftem można powiedzieć o nim… to samo. Samochód wygląda bardzo podobnie do poprzednika, choć zmieniono w nim dosłownie wszystko, łącznie z płytą podłogową na której bazuje. Czy te zmiany są korzystne?

Nowy Swift (produkowany w Japonii) jest krótszy, szerszy i niższy od swojego poprzednika. Powiększono (o 2 cm) rozstaw osi, dzięki czemu pasażerowie zasiadający na tylnej kanapie mają teraz troszkę więcej miejsca na nogi. Żeby jednak nie było tak różowo, wcale nie jest łatwo się tam dostać. Nisko opadająca linia dachu powoduje, że otwór drzwiowy jest niewielki. Gdzie jeszcze Swift się zmienił? Bagażnik postanowiono nieco powiększyć (z dotychczasowych 211 do 265 litrów), ale uwaga: w przyrodzie nic nie ginie. Równocześnie skurczył się więc bak paliwa (o 5 litrów). Standardowo nie dostaniemy też koła zapasowego. Jest tylko zestaw naprawczy. Gdy więc dokupimy „dojazdówkę” przestrzeń bagażowa będzie w rzeczywistości mniejsza.

Dość dywagacji na temat wymiarów i przestrzeni. Czas zasiąść za kierownicą i ruszyć przed siebie. W tej kategorii do tej pory Swift zawsze punktował ujmując kierowców dobrym prowadzeniem. Nowa odsłona japońskiego malucha zachowała niewielką masę własną (poniżej tony), dzięki czemu doznania z jazdy są pozytywne. Samochód szybko reaguje na ruchy kierownicy, a przyspieszenia są naprawdę niezłe. W przypadku testowanej wersji jest to zasługa nie tylko lekkiego nadwozia, ale i mocnego silnika. Tu dochodzimy do clou programu, czyli do niespełna litrowej, trzycylindrowej turbodoładowanej jednostki benzynowej wspomaganej tzw. układem smart hybrid vehicle by suzuki (w skrócie: SHVS). Jak to wszystko działa? Już tłumaczę.

Silnik benzynowy rozwija 111 KM mocy, co jak na miejski samochód jest wartością w zupełności wystarczającą. Żeby jednak uczynić Swifta bardziej oszczędnym Suzuki wyposażyło go w sprytne urządzenie. To alternator, który podczas wytracania prędkości ładuje niewielką baterię litowo-jonową umieszczoną pod fotelem kierowcy. Zgromadzona tam energia zostaje uwolniona w trakcie przyspieszania, odciążając tym samym silnik spalinowy. Wspomniany alternator służy też do obsługi systemu start-stop, dzięki czemu konwencjonalny rozrusznik nie jest tak często używany (wyłącznie przy uruchamianiu zimnej jednostki napędowej). Włączanie silnika przebiega niezwykle płynnie – śmiało można powiedzieć, że to jeden z najsubtelniej operujących układów start-stop, jakie można obecnie spotkać w samochodach. Inne efekty działania systemu typu smart hybrid to dobra dynamika jazdy (Swift naprawdę ostro przyspiesza, gdy wskazówka obrotomierza przekroczy cyfrę 3) a także niewielkie zużycie paliwa.

Mało jest samochodów, które w cyklu pomiarowym zbliżają się do spalania deklarowanego przez producentów w danych technicznych. Tymczasem, jeśli chodzi o Suzuki, jestem w stanie uwierzyć, że „papierowe” 4 l/100 km rzeczywiście byłoby do uzyskania. W teście, bez stosowania eko-drivingu udało mi sie zejść do 4,6l/100km, co także jest bardzo dobrym rezultatem. Pamiętajmy, że mowa o samochodzie, który nawet załadowany czterema osobami nie traci wigoru i chętnie przyspiesza do granicy ok. 140 km/h. Powyżej tej szybkości w nieźle wyciszonej kabinie Swifta zaczyna się już robić głośno. Samochód sam przypomina kierowcy, że stworzono go do miejskiej jazdy, a nie do autostradowych podbojów…

No właśnie. W mieście Suzuki odnajduje się znacznie lepiej. Dość miękko zestrojone zawieszenie nawet w zestawieniu z 16-calowymi kołami gładko pochłania wszelkie nierówności. Szkoda tylko, że wydaje z siebie przy tym różne niemiłe odgłosy i (co najgorsze) przenosi wibracje na kierownicę. Nie jestem jedynym kierowcą testowym, który zauważył tę nieprzyjemną cechę Swifta, więc zakładam, że przy okazji pierwszego faceliftingu Suzuki dopracuje nieco zawieszenie. Co jeszcze może denerwować w nowym Swifcie? Alarm antykolizyjny. Tradycyjnie już dla produktów japońskiej marki, potrafi on włączyć się zupełnie bez powodu, zapowiadając drogową katastrofę. Ten element też wymaga doszlifowania, bo nic w tym miłego, gdy jadąc wąską osiedlową uliczką nagle atakuje nas natarczywy brzęczyk informujący, że za chwilę z kimś się zderzymy…

Zderzyć można się też z twardą rzeczywistością, gdy spojrzymy na cennik nowego Swifta. Są w nim kwoty, które naprawdę sprowadzają na ziemię. Podstawowa odmiana z wolnossącym (skądinąd też niezwykle oszczędnym) 1,2-litrowcem kosztuje 48 400 zł. Testowana wersja to wydatek rzędu… 70 000 zł! Pomimo nietuzinkowego stylu i mocnego silnika 1.0 BoosterJet, nie jestem przekonany czy całościowo Suzuki jest produktem tak dobrym, by żądać za niego aż tyle pieniędzy.

Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk

KARTA TESTU DROGOWEGO

Suzuki Swift 1.0 BoosterJet SHVS Elegance
Cena wersji testowanej 69 900 zł
Cena pojazdu testowanego 71 990 zł
Dane podstawowe
Długość 3840 mm
Szerokość 1735 mm
Wysokość 1480 mm
Rozstaw osi 2450 mm
Masa własna 915 kg
Pojemność bagażnika 265 l
Pojemność zbiornika paliwa 37 l
Nadwozie/zawieszenie
Typ nadwozia / ilość drzwi hatchback/5
Ilość miejsc 5
Zawieszenie (przód/tył) Kolumny MacPhersona / Belka skrętna
Ukł. kier. wsp. elektryczne
Hamulce (przód/tył) TW/T
Ogumienie (przód/tył) 185/55/R16
Ogumienie wersji bazowej 175/65/R15
Grubość lakieru 90 – 100 µm
Prześwit z przodu 18,5 cm
Prześwit z tyłu 28 cm
Silnik
Trzycylindrowy, rzędowy, benzynowy, montowany poprzecznie, 12 zaworów
w układzie DOHC, napęd rozrządu łańcuchem, układ zmiennych faz rozrządu (VVT), turbosprężarka IHI, kolektor wydechowy ujednolicony z głowicą, bezpośredni wtrysk paliwa, system start-stop, alternator z funkcją wspomagania silnika spalinowego (układ SHVS Smart Hybrid Vehicle by Suzuki), bateria litowo – jonowa pod fotelem kierowcy.
Pojemność 998 ccm
Max moc 111 KM/5500 obr./min.
Max mom. obr. 170 Nm/2000 obr./min.
Skrzynia biegów/napęd
Manualna, 5-biegowa, napęd przedni.
Osiągi/zuż. paliwa – dane producenta
Prędkość maksymalna 195 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 10,6 sek.
Zużycie paliwa (l/100km) miasto/trasa/średnie 5,7/4,0/4,6
Zużycie paliwa (l/100km) – pomiar
Miasto (mieszany styl jazdy) 6,6
Trasa (spokojny styl jazdy) 4,6
Warunki pogodowe podczas testu
Temperatura 28 – 33 °C, sucho.
NOTATKI TESTOWE

  • Układ SHVS dodaje do masy Suzuki ok. 6 kg. Skalibrowano go tak, by unieruchamiał silnik samochodu, gdy ten jeszcze się toczy. Rzeczywiście, takie sytuacje nie są rzadkością. Dojeżdżając do świateł toczymy się więc z wyłączoną jednostką napędową. Wspomaganie kierownicy działa w tym czasie normalnie.
  • W Polsce nowy Swift dostępny jest wyłącznie z napędem na przednią oś, ale na innych europejskich rynkach oferowany jest również w wersji 4WD. Prosty system 4×4 wykorzystuje sprzęgło wiskotyczne.
  • Szeroki słupek „C” dość mocno ogranicza widoczność do tyłu po skosie. W miejskim samochodzie, jakim jest Swift może to denerwować.
  • Patrząc na przyspieszenia na niskich biegach można by pomyśleć, że katalogowa prędkość maksymalna Swifta została określona z dużym zapasem. W rzeczywistości powyżej ok. 160 km/h Suzuki niechętnie nabiera prędkości. 190 km/h to maksimum możliwości tego samochodu.
  • Na centralnym wyświetlaczu między prędkościomierzem, a obrotomierzem kierowca może obserwować przepływ energii w systemie SHVS. Widać kiedy bateria ulega ładowaniu oraz kiedy samochód dostaje dodatkową dawkę mocy z alternatora.
  • Kultura pracy 1,0-litrowego 3-cylindrowego silnika Suzuki pozostawia sporo do życzenia. Szczególnie podczas uruchamiania na zimno wyczuwalne są wibracje i nierównomierna praca. Po osiągnięciu temperatury roboczej jest nieco lepiej, ale wciąż czuć, że „brakuje jednego cylindra”…