Przeglądając ofertę większości producentów SUV-ów zauważymy, że górna bariera mocy silników benzynowych to ok. 170-180 koni mechanicznych, i to też nie u wszystkich. Nie twierdzę, że taka wartość jest mała. Jest całkiem satysfakcjonująca, ale jeśli szukamy prawdziwego hotSUVa o mocy powyżej 200 KM (skoro są hothatche, to powinny być i hotSUVy), musimy sięgnąć po coś z półki premium. Audi, BMW czy Mercedes-Benz bez problemu zaproponują nam modele z silnikami o mocach przekraczających wspomnianą wartość, a nawet dochodzących do blisko 400 koni.
Gdzie w tym wszystkim odnajduje się bohater testu? Forester to tak naprawdę SUV z pogranicza tych „zwykłych” i klasy premium, ze wskazaniem na pierwszą grupę. Standard w ofercie silnikowej modelu stanowią dwa 2-litrowe boksery: benzynowy i wysokoprężny. Oba mają po 150 KM mocy. Wybór skromny. Ale oprócz tego jest też w cenniku coś specjalnego – 2.0 turbo o mocy 241 KM, czyli to, czego szukamy.
Patrząc na wygląd zewnętrzny trudno oprzeć się wrażeniu, że Forester 2.0XT nieco rozczarowuje. Czego mu brakuje? Przede wszystkim charakterystycznych detali odróżniających najmocniejszą wersję od jej słabszych braci. Nieco agresywniej stylizowany przedni zderzak i dwie końcówki układu wydechowego to jedyne akcenty zewnętrzne najmocniejszego SUV-a spod znaku Plejad. Dwukolorowe, aluminiowe obręcze o średnicy 18 cali to standard w wersji Platinum w każdym wariancie silnikowym. We wnętrzu też nie widać akcentów świadczących o tym, że to najmocniejsza odmiana. Dobrze chociaż, że przeprowadzony w 2015 roku facelifting pozytywnie wpłynął na odbiór kabiny. Zmieniono przede wszystkim najsłabszy element kokpitu – system audio. Teraz mamy nowy system multimedialny Subaru Starlink, który w modelu XT współpracuje z 7-calowym ekranem dotykowym (standardem jest 6,2”), który w testowanej wersji wyposażono w nawigację, a także 8-głośnikowy system audio marki Harman Kardon. Całość robi bardzo dobre wrażenie. Z obsługą nie ma najmniejszego problemu, a dźwięk roznoszący się po kabinie jest bardzo przyjemny.
Materiały użyte do wykończenia wnętrza Subaru są dobrej jakości, w większości miękkie i przyjemne w dotyku. Kabina oferuje odpowiednią przestrzeń dla pięciu osób. Przednie fotele są obszerne i wygodne i dobrze trzymają w zakrętach. Funkcjonalny bagażnik mieści od 505 do 1577 litrów. Mamy tu praktyczne schowki pod podłogą, duże przyciski do łatwego składania kanapy, a także elektrycznie otwieraną klapę z pamięcią wysokości. Wszystko bardzo poprawnie, tyle tylko, że w wersji 2.0 XT chciałoby się poczuć nieco motoryzacyjnej pikanterii, a tymczasem…
Kolejne małe rozczarowanie Foresterem przychodzi, kiedy uruchamiamy silnik. 2-litrowa, turbodoładowana jednostka pracuje wyjątkowo cicho, cykając delikatnie jak na silnik z bezpośrednim wtryskiem przystało. Dodanie gazu powoduje, że odzyskuje typową dla boksera chrypę, ale to wszystko. Nie grzmi, nie parska z wydechu. Japończycy zestawiają tę turbo-benzynówkę tylko z jedną skrzynią – bezstopniową automatyczną Lineartronic.
Ten, kto oczekuje spokojnej jazdy, a nie dreszczyku emocji za kółkiem, z pewnością będzie zachwycony Foresterem. Ustawienie systemu SI-Drive, zarządzającego pracą przepustnicy i przekładni, w tryb Intelligent powoduje, że Subaru staje się bardzo łagodnym autem, żeby nie rzec – leniwym. Silnik pracuje bez żadnych wibracji. Skrzynia utrzymuje go na niskich obrotach, a auto komfortowo pokonuje wszystkie dziury i progi zwalniające. Nawet nie zauważamy tego, że przekładnia nie jest typową konstrukcją bezstopniową.
Widać to jednak po mocniejszym wdepnięciu gazu. To moment, gdy w większości aut wyposażonych w skrzynie CVT przyspieszaniu towarzyszy jednostajne wycie jednostki napędowej. W Subaru jest inaczej. Do akcji wkracza sterownik, który uruchamia program symulowanych przełożeń. W trybach Intelligent i Sport jest ich sześć, a w Sport Sharp – zarezerwowanym tylko dla 2.0XT – aż osiem. I dopiero w tym ostatnim widać potencjał samochodu. Reakcja na gaz jest błyskawiczna, skrzynia zmienia przełożenia szybko i sprawnie, a papierowe przyspieszenie na poziomie 7,5 sekundy do “setki” przestaje się wydawać marketingowym nadużyciem. Bokser bardzo chętnie nabiera obrotów i bez zadyszki ciągnie do czerwonego pola, które widnieje przy 6000 obr./min. Kto chce, może skorzystać z manualnej zmiany biegów, do czego służą wygodne łopatki przy kierownicy.
Prowadzenie Forestera to sama przyjemność. Zawieszenie zestrojono sztywno, choć z delikatnym ukłonem w stronę komfortu. Nie ma obaw, że nierówności wytrącą auto z równowagi, zwłaszcza że o stabilność dba stały napęd na cztery koła S-AWD z układem X-MODE, rozdzielającym moment obrotowy na każde z kół z osobna. Elektronika pozwala na dużo zabawy i reaguje dopiero w ostateczności. Dzięki 22-centymetrowemu prześwitowi można bez problemu zjechać poza drogi asfaltowe i – z rozsądkiem oczywiście – zapuścić się w nieznane tereny. Jednak domyślam się, że ponad 240-konne Subaru zdecydowanie więcej czasu będzie spędzało na szybkim pokonywaniu równych tras.
Forester 2.0XT daje dużą przyjemność z prowadzenia. Brakuje mu jednak tzw. smaku emocji, który objawiałby się w delikatnych szczególikach, tak bardzo wpływających na postrzeganie charakteru samochodu. Jak się okazuje ten brak “pikanterii” dotyczy chyba tylko Forestera oferowanego na europejskim rynku. W Japonii, czy nawet w Australii, Subaru sprzedaje odmianę tS specjalnie przygotowaną przez oddział Subaru Tecnica International (STI). Ma 19-calowe felgi BBS, 17-calowe hamulce tarczowe od Brembo, usztywnione i obniżone o 15mm zawieszenie.
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Skarbek
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|