W dzisiejszych czasach powiedzieć „Nissan Quashqai” to prawie jak poprosić o witaminę C w aptece. Japoński crossover od początku swego istnienia (tj. od dziesięciu lat) sprzedaje się wprost rewelacyjnie. Eksportowany do blisko 100 krajów na świecie, produkowany nawet w Rosji, otacza nas na każdym skrzyżowaniu. To nie żart. Według statystyk Nissana, mniej więcej co 60 sekund z taśm brytyjskiej fabryki w Sunderland zjeżdża kolejny egzemplarz tego motoryzacyjnego hitu. Zatem, Panie i Panowie, czas sprawdzić co ma do zaoferowania najpopularniejszy w Europie crossover.
Ten test to małe pożegnanie przedliftingowej wersji Qashqaia, którą aktualnie można nabyć o parę tysięcy złotych taniej od unowocześnionego wcielenia. Specjalnej promocji trudno oczekiwać, gdyż Nissan nie wprowadził liftingu z powodu spadku zainteresowania dotychczasowym modelem. Tak naprawdę było to wyłącznie działanie prewencyjne. Qashqai w marcu bieżącego roku pobił swój rekord miesięcznej sprzedaży znajdując w Europie ponad 33 tys. nabywców.
Sekretem popularności jest uniwersalna receptura pojazdu. Wewnątrz atrakcyjnie wyglądającego nadwozia wielkości klasycznego samochodu kompaktowego (4,4 m długości) znajdziemy wystarczająco dużo miejsca dla czterech osób oraz bagażnik, który choć jest dość płytki, to z powodzeniem przyjmie weekendowy ekwipunek rodziny (kufer ma 401 litrów pojemności). Kabinę Nissana wykończono dużo przyjemniejszymi materiałami, niż miało to miejsce w przypadku poprzedniej, pierwszej generacji modelu. Wszystkie elementy z tworzyw sztucznych sprawiają wrażenie dobrze zmontowanych i nie wydają z siebie dziwnych odgłosów podczas pokonywania nierówności. Skoro już o tym mowa, to trzeba wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze o miękko zestrojonym zawieszeniu (z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu oś wielowahaczowa), które zapewnia bezstresową jazdę po wybojach i po drugie, o 18-centymetrowym prześwicie umożliwiającym od czasu do czasu podróż po polnych drogach.
Tego typu wycieczki ułatwi nam też napęd na cztery koła z elektronicznie sterowanym sprzęgłem wielopłytkowym. W Nissanie nosi on handlową nazwę All Mode 4×4-i i występuje wyłącznie w połączeniu z najmocniejszym silnikiem diesla. W normalnych warunkach napęd działa zupełnie niezauważalnie, wspomagając stabilność pojazdu tylko wtedy, gdy jest to potrzebne. Na tylną oś samochodu może trafić maksymalnie do 50 proc. momentu obrotowego. Tak naprawdę mniej zorientowani użytkownicy mogą jeździć Qashqaiem bardzo długo, nim dowiedzą się, że ich samochód w ogóle jest wyposażony w All Mode 4×4-i. Przełącznik do obsługi napędu (3 tryby: 2WD, Auto oraz Lock), to maleńki guzik ukryty gdzieś w okolicach lewego kolana kierowcy.
Jeśli już pobudzeni świadomością posiadania napędu na obie osie nabierzemy ochoty, by zapuścić się Qasqaiem w tzw. „lekki teren”, to lepiej zawczasu dobrze rozejrzeć się gdzie tak naprawdę chcemy wjechać. 19-calowe felgi (przed liftingiem standard wersji Tekna) sprawiają, że wóz wygląda doskonale, ale opony o profilu 45 czynią uszkodzenie obręczy niezwykle łatwym. Po kilku beztroskich wycieczkach w plener, Nissan może więc prezentować się znacznie gorzej…
Żywiołem każdego crossovera jest jednak droga asfaltowa i to na niej Qashqai sprawuje się dużo lepiej, niż na leśnych duktach. Napędzający testowany egzemplarz silnik 1.6 dCi z pewnością przyczynia się do tego w znacznym stopniu. Wysokoprężny, turbodoładowany motor (pracujący też pod maskami wielu modeli Renault) jest dobrze wyciszony i oddaje do dyspozycji kierowcy 130 KM. Kultura pracy silnika jest niezła, podobnie zresztą jak zużycie paliwa. W trasie Nissanowi wystarcza średnio ok. 5l oleju napędowego na 100 km. W cyklu miejskim będzie to o ok. 2 l więcej. Warunkiem dla uzyskania takich wartości jest powściągliwość w operowaniu pedałem gazu. Sprzyjają jej zarówno przednie siedzenia pozbawione wydatnego podparcia bocznego (uwaga na ostro pokonywane zakręty), jak też zestrojenie układu kierowniczego, który nie grzeszy precyzją. Podobnie zresztą jak lewarek skrzyni biegów poruszający się po długich drogach prowadzenia. Dla osób zainteresowanych czerpaniem frajdy z dynamicznej jazdy Qashqaiem jest jednak dobra wiadomość. Producent deklaruje, że w wersji po faceliftingu popracowano zarówno nad usztywnieniem zawieszenia, jak też nad zestrojeniem układu kierowniczego.
Czy warto więc kupić teraz Qashqaia w wydaniu sprzed zmian? Różnica w cenie względem świeżego modelu to kilka tys. zł. Ten, kto specjalnie nie czerpie frajdy z samej jazdy, a oczekuje od samochodu dobrej prezencji, niezłych osiągów i wysokiego poziomu komfortu, na pewno powinien spróbować potargować się w salonie Nissana. Czasu nie ma na to zbyt wiele…
Tekst i zdjęcia: Przemysław Szymański
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|