Dla większości kierowców Mitsubishi Eclipse Cross to po prostu kolejny crossover na gęsto utkanej mapie współczesnych samochodów przypominających terenowe, a wożących dzieci do przedszkola. Ja też tak sądziłem, nim dane mi było przez tydzień użytkować „miśka”. Po tym czasie doszedłem do nieco głębszych wniosków i o tym właśnie jest ten test.
Ostatnim Mitsubishi, którym miałem okazję jeździć był model ASX. Wciąż jest on sprzedawany obok Eclipse Cross i w pewien sposób kanibalizuje nowego crossovera. Po kilkuset kilometrach za kierownicą ASX-a pozostają jednak wspomnienia, których w żaden sposób nie można porównać z wrażeniami zapewnianymi przez Eclipse Cross. Nowy CUV (Crossover Utility Vehicle – tak producent chce, aby nazywać Eclipse Cross-a) to naprawdę „pełnym ryjem” rewolucja dla marki spod znaku trzech diamentów. Choć samochód zbudowano na platformie z której korzysta też ASX, to jednak wyposażono go w nowy turbo-benzynowy silnik (póki co, jedyny dostępny do tego modelu) i zapewniono mu całkiem inny wygląd, zrywając z opływowymi kształtami na rzecz ostro ciosanych linii. Ale wszystkie te elementy nie stanowią jeszcze prawdziwego przełomu. Najistotniejsze czeka we wnętrzu. Tam bowiem spotkamy się z naprawdę nową (czytaj: dużo lepszą) jakością wykonania. Na początku przyjrzyjmy się więc kabinie Mitsubishi.
Wnętrze jest przestronne i wykonano je z niezłych jakościowo materiałów. Deskę rozdzielczą pokryto miękkim plastikiem a wokół niej rozlokowano mnóstwo przydatnych schowków. Można się przyczepić do trzeszczących dźwigienek za kierownicą oraz do taniego „sztucznego karbonu” użytego jako dekoracja wnętrza. W Eclipse Cross nie wszystkim użytkownikom przypasuje też specyficzny touchpad przeznaczony do obsługi systemu multimedialnego. To urządzenie (zapewne podpatrzone w Lexusach) niezbyt intuicyjne w obsłudze. Dobrze, że w Mitsubishi mamy też do dyspozycji ekran dotykowy. Wracając jednak do samych walorów użytkowych japońskiego crossovera.
Przednie siedzenia są wyjątkowo komfortowe a ich sztywność zapewnia wygodę w dalszych trasach. Głębokie konturowanie boczków oparć i siedzisk wystarcza, by stabilnie utrzymywać ciała kierowcy i pasażera w szybko pokonywanych zakrętach. Tylna kanapa również należy do wygodnych. Siedzi się na niej wysoko a miejsca na kolana jest mnóstwo. Pomimo mocno obniżającej się linii dachu, średnio rośli pasażerowie nie odczują braku przestrzeni nad głowami. Warto wspomnieć, że drugi rząd siedzeń Eclipse Cross jest wzdłużnie regulowany, co pozwala nieco powiększyć dość mały bagażnik Mitsubishi osłonięty wątpliwej jakości plastikowo-gumową roletą.
Słów kilka o napędzie: pod maską produkowanego w Japonii Eclipse Cross-a znalazł się nowy 1,5-litrowy silnik benzynowy z podwójnym układem wtrysku paliwa, turbosprężarką i zmiennymi fazami rozrządu. 163 konie mechaniczne łatwo wprawiają w ruch 1,4-tonowy samochód (0-100km/h w 10,3 sek.). Jednostka napędowa Mitsubishi odznacza się przyjemną cechą, której brakuje większości nowoczesnych motorów turbodoładowanych (np. TSI), mianowicie fajnym brzmieniem. Eclipse Cross podczas przyspieszania subtelnie warczy a najlepszy ciąg zapewnia w zakresie 2 – 3 tys. obr./min. Kilka pochwał należy się też ręcznej 6-stopniowej skrzyni biegów, która oprócz precyzyjnie pracującego choć trochę za długiego lewarka, punktuje dobrym zestopniowaniem poszczególnych przełożeń. Dzięki „szóstce” będącej swoistym nadbiegiem, podróżując po autostradach można ograniczyć apetyt na paliwo (przy 140 km/h wał korbowy obraca się z prędkością zaledwie 3 tys. obr./min.).
Listę zalet Mitsubishi Eclipse Cross uzupełnia umiejętnie zestrojone zawieszenie z kolumnami resorującymi z przodu i układem wielowahaczowym przy tylnej osi (ciekawym elementem widocznym po uniesieniu maski są seryjne wzmocnienia łączące gródź i górne punkty mocowania przedniego zawieszenia). Podwozie miękko wybiera nierówności i zapewnia miły kompromis między pewnością prowadzenia a komfortem. Nieco gorzej spisuje się układ kierowniczy, któremu można zarzucić brak oporu przy niewielkich prędkościach i umiarkowaną precyzję pracy. Gdybym jednak miał wskazać główny mankament Mitsubishi, to zapewne byłoby nim dziwaczne skalibrowanie przepustnicy. Podczas ruszania na jedynce trudno utrzymać płynność i dynamikę manewru, bez zdławienia silnika lub przegazówki. Moją opinię podzielają też inni kierowcy, którzy poruszali się Eclipse Cross, więc coś musi być na rzeczy.
Podsumowując kilkudniowy test Mitsubishi Eclipse Cross mogę stwierdzić, że to jeden z tych samochodów, które zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Po ASX-ie, który ewidentnie ma już dość swojej jakże długiej rynkowej kariery, Eclipse Cross tchnie świeżością, ma przyjemnie pracujący, dynamiczny silnik i nieźle zestrojone zawieszenie. Elementy samochodu w których widać niedociągnięcia można poprawić przy okazji faceliftingu. Niby wszystko gra, tylko wciąż trudno mi zrozumieć politykę cenową Mitsubishi. Eclipse Cross wyceniono bardzo odważnie. Ponad 90 tys. zł za podstawową wersję wydaje się kwotą lekko zaporową. Czy potencjalni klienci Mitsubishi są gotowi zaakceptować taki wydatek?
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|