Ralliart – fanom motoryzacji to słowo kojarzy się z czymś wyjątkowym. Do niedawna Mitsubishi oferowało w swej gamie pojazdy opatrzone taką właśnie nazwą. Oddawały one w ręce kierowców niezły arsenał koników mechanicznych. Wystarczy wspomnieć choćby Colta czy Lancera Ralliart. Teraz jednak, po obu tych modelach nie pozostało nam nic. Ale czy aby na pewno? Przyjrzyjmy się na chwilę Mitsubishi ASX Ralliart. Co to za twór?
Obecnie dostępne są już ostatnie egzemplarze tego samochodu wystawiane czasami przez dealerów Mitsubishi na aukcjach internetowych. Ceny 2,2-litrowych 150-konnych ASX-ów z pakietem Ralliart (bo o takim właśnie aucie mowa) osiągają poziom ok. 130 tys. zł. Czy crossover z turbodieslem wyposażony w 6-stopniową automatyczną skrzynię biegów ma cokolwiek wspólnego ze swoimi przodkami spod znaku Ralliart?
Wszelkie rozważania na temat ASX-a należałoby rozpocząć od jakiejś małej retrospekcji, bowiem jest to jeden z tych modeli, które mają wyjątkowo długi staż rynkowy. Crossover spod znaku trzech diamentów jest z nami już od ponad siedmiu lat. Oczywiście w międzyczasie przechodził różne faceliftingi pozwalające zachować jego obliczu świeżość (ostatni z nich pod koniec 2017 roku – całkiem udany), ale nie zmienia to faktu, że wciąż możemy kupić ten sam pojazd, który debiutował w momencie, gdy w salonach sprzedaży brylowały… No właśnie. Rzecz w tym, że Japończycy ze swoim ASX-em pojawili się w klasie małych crossoverów relatywnie wcześnie. W momencie debiutu nie mieli więc zbyt rozbudowanej konkurencji. Teraz sytuacja wygląda inaczej a wiek konstrukcji robi swoje. Widać to zwłaszcza po otwarciu drzwi i zajęciu miejsca za kierownicą Mitsubishi.
Wersję Ralliart rozpoznamy po gadżetach w rodzaju emblematów, podświetlanych nakładek progowych, srebrnych wstawek na desce rozdzielczej oraz tapicerki z czerwonymi przeszyciami (notabene przednie fotele należą do całkiem wygodnych). Te elementy nie ukryją jednak twardych plastików i średniej jakości montażu wszystkich tworzyw sztucznych. Detalem, który ściągnie uwagę poszukiwaczy mankamentów w dziedzinie jakości będą dźwigienki do obsługi świateł i wycieraczek. Podczas pracy głośno pykają, jakby za chwilę miały się połamać.
Do zalet wnętrza Mitsubishi ASX należy zaliczyć pojemność kabiny, funkcjonalność i prostotę obsługi. Samochód oferuje dużo miejsca z przodu oraz z tyłu i co najbardziej zaskakujące także w bagażniku. Jego „katalogowa” pojemność (406 l) wydaje się wręcz niedoszacowana, co powinno ucieszyć osoby rozważające zakup Mitsubishi jako samochodu rodzinnego. Kabina ASX-a na tle współczesnych konstrukcji jest ascetyczna. W dobie wirtualnych zegarów wyświetlanych na ekranach oraz sterowania większością funkcji samochodu za pomocą menu ukrytych w „czeluściach programowych” wielkich tabletów, wygląd konsoli środkowej Mitsubishi stanowi powiew klasyki. Kto myśli o samochodzie bardziej w kategoriach narzędzia do poruszania się, niż urządzenia do współpracy z innymi urządzeniami (np. smartfonami), ten powinien docenić tę nieco siermiężną naturę „Japończyka”.
Jak jest za kierownicą? Cóż, prowadząc Mitsubishi ASX nie odnajdziemy w nim żadnego „genu Ralliart”. Nie ma co liczyć na sportowe emocje czy „rajdowego ducha Tommiego Makinena”. Nic z tych rzeczy. Wprawdzie układ wspomagania kierownicy cechuje się niezłą precyzją ale trudno oprzeć się wrażeniu, że automatyczna skrzynia biegów (jedyna dostępna z tym motorem) w zarodku tłumi resztki temperamentu 2,2-litrowej jednostki napędowej. Silnik jak na swoją niemałą przecież moc zachowuje się dziwnie…
Po początkowej fazie przyspieszenia, motor nagle łapie zadyszkę w okolicach 2,5 tys, obr./min., po czym znów tryska temperamentem. Nieprzyjemny „dołek” przy rozwijaniu mocy potrafi zaskoczyć niemiło podczas manewru wyprzedzania. Pod względem pracy zawieszenia Mitsubishi ASX należy określić jako przeciętniaka. Tłumienie wybojów przebiega całkiem sprawnie, natomiast (prawdopodobnie z powodu niewielkiego rozstawu osi) podczas przejeżdżania poprzecznych nierówności samochód przejawia tendencje do utraty stabilności.
ASX jest u końca swej rynkowej kariery. Obecnie jedyna dostępna w Polsce wersja to 1.6-litrowa 117-konna benzynówka. Do zalet tego modelu należy zaliczyć przestronne wnętrze a do wad zdecydowanie niedzisiejszą jakość jego wykonania. Kto spodziewa się genów Ralliart w odmianie opatrzonej tą zaszczytną nazwą ten zdecydowanie powinien zrewidować swoje nastawienie. Miejski crossover z paroma dodatkami stylistycznymi wciąż pozostaje… tylko miejskim crossoverem. Tymczasem dusza Lancera Evolution śpi gdzieś głęboko w szufladach biurek szefów koncernu Mitsubishi. Zapewne odrodzi się jeszcze w czasach lepszej koniunktury. Obyśmy takiej doczekali…
Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Przemysław Szymański
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|