Lego, samochodziki Matchbox, zabawkowe karabiny i deskorolka. Można by pomyśleć, że to wszystko rzeczy z których po prostu się wyrasta. W pewnym momencie dzieciństwo zostaje nam wyłączone, a my porzucamy głupie zabawy. Dla motoryzacyjnych świrów furtką do infantylnych igraszek pozostają jednak samochody. Między innymi takie, jak MINI. Czy nowy Countryman, czyli rozrośnięta i nieco podniesiona wersja „miniaka” też ma w sobie gen szalonej młodości?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak. Samochód pomimo sporych rozmiarów (długością odpowiada na przykład Suzuki SX4 S-Cross) wygląda niczym resorak w skali 1:1 wyjęty z szuflady z zabawkami 7-latka. Paleta dodatków wizualnych (pasy na masce, biały dach) i galanterii karoseryjnej (chromowane lusterka) pozwala „ubrać” Countrymana tworząc z niego efektowną choinkę na kołach. Samochód ściąga wzrok przechodniów za każdym razem, gdy stajemy przed przejściem dla pieszych, ale nie tylko wtedy. MINI rzuca się w oczy także, gdy gdzieś je po prostu zaparkujemy. Nie znajduje żadnego sensownego wytłumaczenia dla zamontowania w zewnętrznej antenie (na dachu samochodu) wielkiej czerwonej diody błyskającej, kiedy pojazd jest zamknięty. Czysty szpan, nieprawdaż? Jak przystało na MINI ten festyn dziwactw serwowanych przez Countrymana nie kończy się na wyglądzie zewnętrznym.
W kabinie wykończonej dobrej jakości plastikami, tuż za panoramicznie zagiętą przednią szybą pręży się deska rozdzielcza z wielkim niczym talerz, centralnie położonym okrągłym ekranem. Wyświetlacz jest dotykowy (w starszych MINI sterowany wyłącznie pokrętłem iDrive) i potrafi pokazywać tak niedorzeczne grafiki, że prowadząc samochód zaczynamy się zastanawiać czy to jeszcze prawdziwa jazda czy już jakaś gra komputerowa. Przykład? Ekonomizer w postaci aplikacji obrazującej zachowanie rybki w akwarium. Nasze proekologiczne poczynania na drodze są premiowane w postaci gwiazdek, a rybka zaczyna się uśmiechać pluskając radośnie w wodzie. Istny szał. Do dyspozycji kierowcy jest też cały arsenał klasycznych kuriozów znanych z innych wnętrz MINI.
Można więc zmieniać kolor nastrojowego oświetlenia kabiny, przez kwadrans szukać przycisku do rozbrajania układu start-stop i kolejne pół godziny przyzwyczajać się do rozkładu guzików umieszczonych na kierownicy. Wszystko to robimy siedząc na cudownie wyglądających i całkiem wygodnych sportowych fotelach pokrytych skórzaną tapicerką za absurdalne 9263 zł. MINI w pełni! A co z gokartowym prowadzeniem z którego słyną inne modele brytyjskiej marki przejętej przez BMW? No cóż, tu już tak różowo nie jest…
Nowego Countrymana powstającego w holenderskiej fabryce w Born (niegdyś produkowano tam Mitsubishi Carismę i Volvo Serii 40) zbudowano na platformie podwoziowej UKL2. Z tej samej płyty podłogowej korzystają obecnie MINI Clubman, BMW X1 oraz Dwójka Active Tourer. Co to oznacza? Duży rozstaw osi, pojemne wnętrze (z przesuwaną tylną kanapą i sporym bagażnikiem), a także pewne i dość komfortowe prowadzenie. Niestety jest w tym wszystkim jeden spory haczyk: brak sportowego usposobienia.
Contryman na drodze sprawia wrażenie naprawdę „dorosłego” i wygodnego samochodu, ale daje kierowcy niewiele emocji utożsamianych z marką MINI. Samochód jest doskonale wyciszony, dzięki czemu nawet na wyboistej drodze we wnętrzu poza pracą elementów sztywno resorującego zawieszenia nie słychać niepokojących odgłosów. Pod maską (wyposażoną w pirotechniczny system unoszący ją w razie kolizji z przechodniem) może pracować oszczędny czterocylindrowy turbodiesel o mocy 150 KM. Wyróżnia go kultura pracy całkowicie obca dwulitrowym jednostkom o zapłonie samoczynnym, niegdyś stosowanym w MINI. Countryman z dieslowskim sercem pod maską w trybie jazdy Dynamic jest zrywny, lecz pomimo precyzyjnego układu kierowniczego nie zachęca do gonitwy po zakrętach. Dlaczego? Przyczyna tkwi nie tyle w samym silniku, ile w zestrojeniu układu napędu na cztery koła.
Duże MINI zawsze pozostaje bezpiecznie podsterowne i nie pozwala sobie na dozowanie kierowcy adrenaliny w postaci nadmiaru momentu obrotowego kierowanego na tylną oś. Coś takiego było wyczuwalne choćby w Pacemanie ALL4 i pozwalało przyjemnie rzucać samochodem po jezdni. Tutaj w Countrymanie wygłupy kierowcy ograniczono do minimum. Jak widać ma być bezpiecznie, rodzinnie i komfortowo. No i jest. Oprócz tego jest też dowcipnie i kontrowersyjnie, bo największy model w palecie MINI to „dorosły” technicznie samochód, ale wciąż kryjący w sobie wszystkie dziwactwa za które można pokochać bądź znienawidzić samochody angielskiej marki.
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|