Jeszcze nie tak dawno Mazdy były znane głownie z tego, że ich trwałość mechaniczna przewyższała odporność na korozję. Koła przewijały kolejne kilometry do momentu w którym dziury w podłodze uniemożliwiały zamocowanie siedzeń. Nie bez powodu na tylnych szybach aut z Hiroszimy można było spotkać naklejki „OK. It’s a Mazda”.
Niezłomną trwałością na pewno zaskarbia się przychylność europejskich klientów, ale problem z Mazdami przez lata sprowadzał się do jednego. Ich design karoserii był niczym mój entuzjazm przed zjedzeniem zupy: kompletnie niewyczuwalny. Przez kilka dekad Japończycy nie rozumieli, że kluczem do serca klientów oprócz solidnej mechaniki może być atrakcyjne opakowanie produktu zwanego samochodem. Aż tu nagle w 2002 roku wszystko się odmieniło. Lekko narysowana Szóstka otworzyła drzwi na światowe rynki, a był to dopiero początek eksplozji formy. W swoim arsenale wabików na klientów Mazda miała jeszcze coś – roadstera MX-5 produkowanego od 1989 roku. Część doznań z jazdy, które oferował postanowiono przeszczepić do innych wielkoseryjnych modeli. I co? I udało się, czego doskonałym przykładem jest testowana Trójka.
Kompaktowa Mazda to w segmencie C propozycja dla kierowców „z jajami”. Co takiego sprawia, że tym samochodem fajnie się jeździ? A więc po pierwsze niewielka masa własna: nieco ponad 1200 kg. Daje to przyjemne wrażenie lekkości prowadzenia. Producent twierdzi, że diecie poddano ponad 200 różnych elementów konstrukcji samochodu. Oczywiście wspomniane wrażenie zwinności nie powstałoby, gdyby nie zrywny 165-konny silnik wyposażony w bezpośredni wtrysk paliwa i zmienne fazy rozrządu. Jednostka napędowa z serii Skyactiv-G znana z niespotykanie wysokiego jak na benzynowe motory stopnia sprężania ( 14,0:1 ) może i brzmi trochę jak kosiarka zamknięta w pudełku, ale to chyba jej jedyna wada. Dynamiką i oszczędnością potrafi zawstydzić wiele nowoczesnych turbodoładowanych motorów i w przeciwieństwie do nich, przy ostrym traktowaniu spala rozsądne ilości paliwa: około 7 l benzyny na każde rześko przejechane 100 kilometrów.
Szaleństwa na krętych drogach Trójka uwielbia. Zawieszenie z kolumnami MacPhersona z przodu i wielowahaczowym układem przy tylnej osi zestrojono na tyle umiejętnie, by samochód nie pochylał się w szykanach i jednocześnie wyłapywał skutecznie nierówności. Mazda chętnie „wgryza” się więc w szybko pokonywane łuki i zachęca do agresywnej jazdy na granicy skali obrotomierza. Żonglerka biegami między zakrętami nie stanowi żadnego problemu. Sposób pracy lewarka manualnej 6-stopniowej przekładni zasługuje na uznanie. Precyzja, krótkie drogi prowadzenia drążka i sztywność wbijania przełożeń wydają się zaczerpnięte z modelu MX-5. Z niego pochodzi też coś jeszcze – reakcja na wciśnięcie pedału gazu. Jest natychmiastowa. W zależności od tego na jakich akurat obrotach znajduje się silnik, samochód wyskakuje do przodu po czym przez chwilę nie dzieje się nic albo odczuwamy konkretne przyspieszenie. Tak czy owak, miło jest mieć świadomość, że auto zawsze jest gotowe do działania. Bez zbędnej zwłoki Mazda wykonuje też polecenia wydawane kierownicą. Elektryczne wspomaganie zastosowane w obecnej generacji Trójki zastąpiło poprzednio montowaną elektro-hydraulikę. Nie przesadzono ani z bezpośredniością przełożenia przekładni ani z siłą potrzebną do obracania kierownicy. Jest dokładnie tak, jak potrzeba.
Skoro więc kompakt z Hiroszimy jest tak przyjemnym w obiorze samochodem, to czy ma w takim razie jakieś wady? Oczywiście, że tak. Najpoważniejsza z nich to zbyt czułe sprzęgło powodujące, że naprawdę trudno jest ruszyć bez efektownych „kangurków”. Płynna zmiana biegów też nie należy do łatwych zadań. Reszta minusów dotyczy wnętrza.
Zestaw zegarów spodobałby się zapewne kapitanowi Picardowi dowodzącemu USS Enterprise, lecz przeciętnemu kierowcy może się wydać chaotycznie rozplanowany. Szczególnie denerwuje nieczytelny paskowy obrotomierz umieszczony w dziwacznym tunelu. Brak termometru cieczy chłodzącej w samochodzie za ok. 90 tys. zł. też nie zasługuje na pochwałę. O temperaturze silnika informują tylko lampki kontrolne (niebieska i czerwona). Tworzywa sztuczne użyte do wykończenia kabiny są przeciętnej jakości. Niektórym kierowcom może przeszkadzać wielki ekran systemów infotainment zamontowany na stałe na środku deski rozdzielczej.
I to właściwie tyle jeśli chodzi o wady. Jestem przekonany, że jeśli naprawdę lubicie jeździć i zastanawiacie się nad zakupem nowego kompaktu, to pomimo paru minusów, Trójki i tak nie zabraknie na waszej liście kandydatów.
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|