Skąd wziął się EcoSport? Ford niedawno zrobił badania rynku. Wynikało z nich, że wzrost zainteresowania pojazdami z nadwoziem typu SUV wśród kierowców w relatywnie młodym wieku, jest olbrzymi. Aby to wykorzystać i sprzedać tzw. millenialsom jak najwięcej samochodów, stworzono właśnie EcoSporta. Nie tak drogiego jak Kuga czy Edge, ale wciąż przypominającego wyglądem uterenowione auta.
Ford EcoSport to kolejny przykład tak zwanego samochodu światowego. Model ten produkowany w Chinach, Indiach, Rumunii, Rosji i Brazylii w zbliżonej postaci sprzedaje się na ponad 150 rynkach na całym świecie. Egzemplarze, które trafiają do Polski składane są w rumuńskiej fabryce w Krajowej. EcoSport bazuje na płycie podłogowej Fiesty, dzięki czemu zaoszczędzono sporo konstruując go. Znana platforma ma jednak powiększony rozstaw osi, co pozwoliło wygospodarować we wnętrzu dużo przestrzeni.
Widać to szczególnie po zajęciu miejsca na tylnej kanapie, gdzie wygodnie mogą podróżować nawet dość wysocy pasażerowie. Siedzisko jest długie a oparcie lekko pochylone. To pozwala nieco „rozwalić się” na miejscach drugiego rzędu. Do użytkowej pełni szczęścia brakuje tylko możliwości przesuwania kanapy wzdłuż. EcoSporta wyposażono za to w coś, czego nie ma żaden z samochodów konkurencji: w pokrywę bagażnika otwieraną na bok. To dziwne rozwiązanie, zaczerpnięto z terenowych aut starszej daty. Trzeba powiedzieć, że oprócz efektu czysto ekstrawaganckiego, nie ma właściwie żadnego uzasadnienia. Wymaga za to pozostawiania za samochodem dużo większej ilości wolnego miejsca niż normalnie, aby móc wygodnie zajrzeć do 356-litrowego bagażnika.
W przedniej części kabiny Forda EcoSport panuje znana z Fiesty stylistyka i zbliżona funkcjonalność. Elementy takie jak dźwigienki, ekrany, przełączniki i całe panele z przyciskami przeszczepiono żywcem z małego miejskiego modelu. Trudno od wnętrza wymagać Bóg wie jakiego poziomu wykonania, ale trochę przykro, że nie ustrzeżono się tego samego błędu w dziedzinie jakości, co w małej Fieście. Boczki drzwi w miejscach za które chwytamy paskudnie skrzypią. Reszta okolic kokpitu Forda EcoSport robi dobre wrażenie. Górne elementy deski rozdzielczej pokryto miękkim plastikiem a schowków jest pod dostatkiem. Przednie siedzenia (podobnie jak w Fieście) są dość wąskie, lecz wygodne. Fotele w testowanej wersji ST-Line miały środkową część pokryć wykonaną z materiału Dinamica przypominającego w dotyku Alcantarę. Jest to sztuczna tkanina wyprodukowana częściowo z tworzyw odzyskanych w procesie recyclingu. Ten, komu los naszej planety leży na sercu, może się poczuć tym faktem nieco pocieszony.
Co słychać pod maską EcoSporta? Chciałoby się powiedzieć, że to co zwykle w Fordach. Czyli trzycylindrowego EcoBoosta. Paleta silnikowa małego SUV-a spod znaku błękitnego owalu koncentruje się w dużej mierze wokół właśnie tej jednostki (dostępne 3 warianty mocy). Oprócz 1,0-litrowych EcoBoostów w cenniku znajdziemy też czterocylindrowe diesle o pojemności 1,5l i tylko z jednym z nich oferowany jest napęd na cztery koła. Do testów otrzymaliśmy auto wyposażone w najmocniejszy spośród oferowanych silników benzynowych. Z litrowej trzycylindrówki wyciśnięto aż 140 KM, które dostały za zadanie wprawianie w ruch ponad 1,3-tonowego auta.
Ford EcoSport z małym turbo-benzyniakiem ma co najmniej dwa oblicza. Pierwsze to groźny burcząco-warczący dźwięk, jaki wydobywa się spod maski, kiedy chcemy ostrzej przyspieszyć niskich obrotów. Silnik emituje wtedy tony podobne do bulgotu, co chwilami nawet może się podobać i zachęcać do wciskania gazu. Niestety jednak nie towarzyszy tym efektom dźwiękowym erupcja mocy. EcoSport przyspiesza wystarczająco żwawo, ale nominalnej mocy 140 KM trudno byłoby się domyślić, gdyby nie znajomość danych technicznych. Pocieszający jest fakt, że zarówno układ kierowniczy jak i zawieszenie zestrojono tak, jak w większości Fordów. Odpowiednio skalibrowane elektryczne wspomaganie sprawia, że prowadzący czuje, co dzieje się z samochodem. Jednocześnie pasażerowie nie są pozbawieni komfortu dzięki sprężystości pracy elementów układu jezdnego. Ford zachęca do dynamicznej jazdy, ale dla dobra własnego oraz wiezionych pasażerów, lepiej z niej zrezygnować. Powodem jest wysoko położony środek ciężkości samochodu. Taka jest właśnie dwoistość natury tego samochodu.
Mam problem z EcoSportem. Podobają mi się w nim układ kierowniczy i zawieszenie, ale moim zdaniem dyskusyjna „pudełkowata” stylistyka i otwierane na bok tylne drzwi utrudnią mu osiągniecie sukcesu rynkowego. Ciekawie skalkulowano za to cenę. Podstawowa wersja EcoSporta to wydatek rzędu ok. 60 tys. zł. Z Dacią Duster Ford nie powojuje, ale już ze zbliżonymi do siebie wielkościowo Renault Capturem, Peugeotem 2008 czy Volkswagenem T-Rockiem, jak najbardziej ma szanse.
Tekst i zdjęcia: Adam Kołodziejczyk
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|