Współczesny świat podsuwa nam tysiące pokus. Jedną z nich jest chęć posiadania rzeczy, które są całkowicie zbyteczne. Przykład? Podstawowe BMW Serii 5 (wersja 520d za 212 500 zł) zapewnia właściwie wszystko, czego potrzeba właścicielowi luksusowego samochodu: dobre osiągi, prestiż, wygodę prowadzenia i możliwość wyposażenia w trylion różnorakich opcji. Czego więcej można wymagać od auta? Na przykład potężnego 462-konnego benzynowego V8 skąpanego w dziesięciu litrach oleju silnikowego. W Polsce, gdzie wolno jeździć „zaledwie 140 km/h”, taki samochód byłby na dobrą sprawę kompletnie niepotrzebny, ale… można go mieć. Więc czemu nie?
BMW Piątka z takim właśnie czysto hedonistycznym napędem nazywa się M550i xDrive. Kosztuje nieprzyzwoite 418 900 zł i sunąc nią po mieście czujesz się jakbyś przed chwilą zastrzelił policjanta. Wszystkie radiowozy w okolicy nagle zaczynają zwracać na ciebie uwagę, a przechodnie spoglądają z nutką pogardy. Niech patrzą! Nie będą mieli na to zbyt wiele czasu. Wdepnięcie pedału gazu przy prędkości obrotowej silnika powyżej 2,5 tys. obr./min. powoduje natychmiastowe wystrzelenie samochodu do przodu i solidne wbicie tułowia kierowcy BMW w fotel, wyposażony w 8 programów masażu z 3-stopniową regulacją intensywności. Jest czym pojechać!
Aktywny układ wydechowy M550i (z dwoma przestawianymi elektrycznie klapami umieszczonymi przy tłumikach) potęguje nieregularny bulgot 462-konnej jednostki napędowej. BMW łapczywie połyka powietrze z dwóch intercoolerów, po czym posłusznie robi pierwszą „setkę” w równe 4 sekundy. Tak to wygląda. Dzięki napędowi xDrive samochód wgryza się w nawierzchnię czterema 20-calowymi kołami, prychając przy okazji z wydechu między kolejnymi zmianami biegów. Czuć, że silnikowi najlepiej pracuje się w zakresie od 3 do ok. 5,5 tys. obr./min. Wtedy V8 naprawdę oddycha. Wciskając gaz do podłogi nawet nie zdążysz zauważyć, że przekroczyłeś już magiczne 200 km/h. Każda kolejna prosta między skrzyżowaniami będzie kusiła, by powtórzyć to jeszcze raz. I jeszcze raz i jeszcze raz…. Robi się naprawdę wesoło.
Tajemnicą doskonałych osiągów BMW M550i jest nie tylko mocarny 4,4-litrowy benzynowy silnik z bezpośrednim wtryskiem paliwa i dwiema turbosprężarkami twin-scroll umieszczonymi miedzy głowicami. Liczy się też utrzymanie masy pojazdu na w miarę rozsądnym poziomie (ok. 1,9 tony). Jedynymi widocznymi z zewnątrz elementami BMW, które wykonano ze stali są tylne błotniki. Cała reszta poszycia nadwozia (oprócz zderzaków i progów) jest z aluminium, które trafiło nawet do podłużnic oraz do wzmocnień poprzecznych komory silnika.
Dzięki temu wszystkiemu Piątka generacji G30 prowadzi się inaczej, niż jej poprzedniczka. Lżej, zwinniej i w sposób zbliżony do mniejszych samochodów. Gdy trafimy na serię ostrych zakrętów poczujemy, że pomimo obecności dużego silnika zawieszonego nad przednią osią, zjawisko podsterowności w BMW M550i prawie nie istnieje. Odpowiednio zestrojony napęd xDrive pozwala na lekkie zarzucanie tyłem podczas wychodzenia gazem z nawrotek, a opcjonalny system skrętnej tylnej osi razem z układem aktywnych elektrycznie utwardzanych stabilizatorów (pakiet Adaptive M Suspension Professional za blisko 19 000 zł) sprawiają, że M550-ka na szykanach przechyla się minimalnie. W czysto drogowych warunkach, tempo pokonywania zakrętów zależy więc wyłącznie od tego, na ile starczy nam odwagi. Ta zaś nieco topnieje w zetknięciu ze skutecznością hamulców BMW.
BMW M550i wyposażono w cztery potężne wentylowane tarcze z wielkimi lakierowanymi na czerwono zaciskami. Mówiąc szczerze, do tego samochodu to po prostu za mało. Pedał hamulca sprawia wrażenie zbyt miękkiego i trzeba go wciskać naprawdę mocno, by wyzwolić odpowiednią siłę hamowania. Szkoda, że nawet w opcji nie da się zamówić do M550i skuteczniejszych (np. ceramicznych) „hebli”.
Mając do dyspozycji ponad 460-konny samochód nie zawsze musisz jednak prowadzić jak szaleniec. Pracę wielu podzespołów BMW da się wyregulować tak, że przeistoczymy M550i z twardego ostrego sportowca w spokojną limuzynę podróżną. Zarówno zawieszenie jak i układ kierowniczy oraz skrzynię biegów (genialny 8-stopniowy automat ZF) można skutecznie „zmiękczyć”, by nie być katowanym twardą amortyzacją, szarpanymi wbiciami przełożeń i sztucznym oporem wytwarzanym przez elektryczne wspomaganie kierownicy pracujące w trybie SPORT+. Mnie osobiście najprzyjemniej jeździło się M550-ką w umiarkowanie szybkim tempie. Mając po prostu świadomość, że pod prawą stopą spoczywał prawdziwy guzik atomowy. Mogłem go używać non-stop, ale z BMW M550i xDrive jest jak ze wszystkimi innymi pokusami. Najprzyjemniejszy jest ten przeszywający nerwy niepokój, gdy dopiero zbliżamy się do zrobienia czegoś nierozsądnego..
Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Autor, Przemysław Szymański
KARTA TESTU DROGOWEGO
|
NOTATKI TESTOWE
|