W przypadku nowego czterodrzwiowego wariantu Megane chciałoby się powiedzieć: żegnaj Fluence. Renault porzuciło dotychczas obowiązujące nazewnictwo na rzecz nowego przydomka, którym opatrzony jest teraz kompaktowy sedan. Czy GrandCoupe godnie zastąpi poprzednika?
GrandCoupe? Trudno oprzeć się wrażeniu, że nadanie nowej wersji Megane akurat takiej nazwy jest wyłącznie przejawem marketingu w najczystszej postaci. O ile bowiem w przypadku BMW Serii 6 Gran Coupe możemy mówić o aucie nieco niższym od standardowej limuzyny (o ok. 8 cm względem Serii 5) i część nazwy wydaje się uzasadniona, o tyle u Francuzów nowy Megane sedan jest zaledwie o 3 mm niższy od odmiany hatchback. Gdzie sens?
Porzućmy jednak czysto teoretyczne dywagacje i przyjrzyjmy się bliżej temu, co Renault przygotowało. Megane GrandCoupe bazuje na modułowej płycie podłogowej (CMF C/D) na której zbudowano też odmiany hatchback i Grandtour. Większa wersja tej platformy wykorzystywana jest również w modelach Talisman oraz Espace. Podwozie samochodu oparte jest na sprawdzonej konfiguracji: z przodu pracują kolumny MacPhersona, a z tyłu oś skrętna. Rozstaw osi nowego auta prawie pokrywa się z wariantem kombi (2711 mm), jest więc o dobre 4 cm większy, niż w pięciodrzwiówce. Za oparciem tylnej kanapy znajdziemy przepastny bagażnik o pojemności 550 litrów (o 20 l więcej niż we Fluence). Ta przestrzeń powinna bez problemu wystarczyć czteroosobowej rodzinie na spakowanie wakacyjnego ekwipunku.
Nowy sedan Renault będzie oferowany na blisko 30 rynkach na całym świecie. Podobnie jak niegdyś Fluence i w odróżnieniu od hiszpańskiego z rodowodu Megane hatchback, GrandCoupe jest produkowany w Tureckiej fabryce w Bursie, gdzie powstają też modele Clio i Clio Grandtour. Francuzi zapewniają, że ich nowy sedan jest wyjątkowo dobrze zaprojektowanym autem. Podobnie jak w hatchbacku, szczególnie skupiono się na redukcji szumów słyszalnych podczas jazdy nie skąpiąc materiałów wygłuszających. Szyba czołowa ma dźwiękochłonną powłokę.
Gwarancję jakości nowego modelu ma stanowić ponad milion kilometrów testowych przejechanych prototypami w rozmaitych warunkach klimatycznych. Jak będzie w praktyce z trwałością samochodów – jak zwykle pokaże czas. Kierowcy obawiający się nowych, zbyt skomplikowanych rozwiązań mogą po części odetchnąć z ulgą – w ofercie dostępny jest klasyczny, niezbyt wyżyłowany wolnossący silnik benzynowy oznaczony symbolem SCe.
1.6-litrowy 16-zaworowy 115-konny motor o którym mowa otwiera paletę jednostek napędowych sedana Megane. Ma łańcuch rozrządu i konwencjonalny wielopunktowy wtrysk paliwa, co zdaje się zapowiadać jego długowieczność. W specyfikacji brak też systemu start-stop czy układu odzysku energii przy hamowaniu. Ceną za nieskomplikowanie motoru z pewnością są osiągi samochodu („setka” w ok. 12 sekund). GrandCoupe z podstawowym silnikiem i ręczną 5-biegową przekładnią w bazowej wersji wyposażenia Life (m.in. manualna klimatyzacja, komplet poduszek, radioodtwarzacz, elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu oraz centralny zamek) kosztuje 61 900 zł.
Oprócz wolnossącego 1.6 gama nowego Renault obejmuje też 130-konnego benzynowca 1.2 TCe (tu również rozrząd napędzany jest łańcuchowo) z bezpośrednim wtryskiem paliwa i turbodoładowaniem. Motor ten występuje wyłącznie w najbogatszej wersji Intens i łączony jest z dwusprzęgłowym 7-biegowym automatem EDC (konstrukcja niemieckiego Getraga). Megane w takiej wersji kosztuje 84 600 zł. Zwolennikom diesli Francuzi proponują 1.5 dCi w odmianach 90/110 KM oraz 1.6 dCi o mocy 130KM. GarandCoupe napędzane najsłabszą z wysokoprężnych jednostek to wydatek minimum 69 900 zł. Z kolei za najmocniejszą wersję dCi zapłacimy 89 100 zł. Podobnie jak benzyna 1.2 TCe dostępna jest ona tylko w połączeniu z najbogatszym poziomem wyposażenia Intens.
Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Renault