Po kilkunastu latach produkcji DB9-ki nadszedł czas na zmianę warty. Oto nowy Aston Martin DB11. Samochód, który od strony mechanicznej wprowadza do portfolio brytyjskiej firmy ważną nowość: turbodoładowany silnik zwiastujący koniec ery olbrzymich wolnossących V12.

W firmie Aston Martin modele oznaczane przedrostkiem „DB” (litery pochodzą od imienia i nazwiska Davida Browna, dawnego właściciela fabryki) sięgają swoimi korzeniami lat 50-tych. Do niedawna głównym pojazdem w ofercie reprezentującym serię „DB” był DB9, jednak na tegorocznym salonie samochodowym w Genewie Brytyjczycy zaprezentowali jego następcę.

Za stylistyką DB11 stoi główny designer aut z Gaydon, Marek Reichman – brytyjski projektant, który pracował wcześniej w BMW – człowiek odpowiedzialny m.in. za wygląd poprzedniej generacji Range Rovera oraz Rolls Royce-a Phantoma. Jego najnowsze dzieło to potężne 4,7-metrowej długości gran turismo z charakterystycznie uformowanymi „skrzelami” zlokalizowanymi w przednich nadkolach. Strukturę nadwozia i wiele elementów karoserii nowego Astona podobnie (jak DB9) wykonano z aluminium. Z lekkiego metalu tłoczone są: olbrzymia maska, dach oraz zewnętrzne płaty drzwi, których szkielet powstaje z magnezu. Przednie i tylne błotniki, a także pokrywa bagażnika to elementy wykonane z kompozytów.

Architekturę nadwozia DB11 przemyślano pod kątem zapewnienia kierowcy sportowych wrażeń z jazdy. Dzięki cofnięciu silnika w głąb samochodu i umieszczeniu 8-stopniowej automatycznej skrzyni biegów ZF przy tylnej osi, udało się zachować dobry rozkład mas. 51 % ciężaru DB 11 przypada na przód, zaś 49 % na tył. Dla zaoszczędzenia dodatkowych parku kilogramów wał napędowy, łączący skrzynię biegów z silnikiem, wykonano z włókna węglowego. Między napędzanymi tylnymi kołami Astona zamontowano mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu, zaś układ jezdny samochodu bazuje na podwójnych wahaczach poprzecznych z przodu oraz osi typu multilink z tyłu. Dodatkowo, system aktywnych amortyzatorów Bilstein pozwala na regulację twardości pracy podwozia. Nowy Aston w odróżnieniu od swojego poprzednika (DB9) otrzymał elektryczne wspomaganie kierownicy zastępujące klasyczną hydraulikę.

5,2-litrowe benzynowe V12 napędzające DB11-kę to również nowość i oczywiście gwóźdź programu. Powodem jest zastosowanie w nim dwóch turbosprężarek (typu twin-scroll), bez których do tej pory obchodziły się duże 6,0-litrowe Astony. Szefostwo brytyjskiej firmy stwierdziło, że jedyną metodą na przedłużenie życia 12-cylindrowemu silnikowi jest uczynienie go nieco bardziej przyjaznym dla środowiska, stąd zmiany wpływające na efektywność pracy motoru.

Rozwijająca 608 KM i 700 Nm jednostka napędowa DB11 posiada podwójny system zmiennych faz rozrządu i dwie turbosprężarki tłoczące powietrze schładzane w odrębnych intercoolerach typu woda-powietrze. Co ciekawe, zrezygnowano z popularnego obecnie bezpośredniego wtrysku paliwa na rzecz konwencjonalnego układu wielopunktowego podającego benzynę do kolektora ssącego. Silniki V12 nowego Aston Martina powstają w fabryce w Kolonii, gdzie każdy egzemplarz budowany jest w ciągu ok. 8 godzin. Każdy nosi też na sobie podpis inżyniera odpowiedzialnego za jakość konkretnego motoru.

5,2-litrowe V12 to pierwsza jednostka napędowa w historii marki Aston Martin wyposażona w system odłączania połowy cylindrów podczas powolnej jazdy. W praktyce samochód co ok. 30 sekund na zmianę uruchamia jedną z dwóch 6-cylindrowych rzędówek, które tworzą 12-kę. Dzięki temu katalizatory umieszczone w dwóch kanałach układu wydechowego są utrzymywane w optymalnej temperaturze. Cała ta dbałość o zużycie paliwa na szczęście nie przesłoniła Brytyjczykom prawdziwych emocji towarzyszących sportowym samochodom.

Projektując DB11 zdolne do osiągnięcia 100 km/h w 3,9 sek. inżynierowie zadbali też o prawidłową ścieżkę dźwiękową jednostki napędowej. W aucie zamontowano aktywny układ wydechowy, który wyzwala ryk setek koni mechanicznych, gdy tylko właściciel sobie tego zażyczy. Kiedy zaś kierowca zechce, by jego Aston nie budził rano sąsiadów, po włączeniu specjalnego programu możliwy jest wyjątkowo cichy start motoru. Temat akustyki na tyle zainteresował twórców DB11, że przy projektowaniu samochodu zatrudniono specjalistów od psychologii dźwięków. Przeanalizowali oni pod kątem spójności każdy ton wydawany przez pojazd. Dzięki temu ponoć nawet brzęczyk niezapiętych pasów bezpieczeństwa daje o sobie znać w wyjątkowo dyskretny sposób.

Zajrzawszy do luksusowo wykończonej kabiny DB11 (jest tu nawet elektrycznie odsuwany podłokietnik!) wprawny obserwator od razu dostrzeże elementy pochodzące z pojazdów Mercedesa. Widać to po systemie multimedialnym obsługiwanym charakterystycznym pokrętłem ukrytym pod panelem dotykowym. To efekt współpracy między firmami w zakresie wymiany technologii, która niebawem ma się zacieśnić jeszcze bardziej. Następna generacja modelu Vantage podzieli silnik z autami spod znaku AMG. Cóż – chciałoby się powiedzieć: takie czasy. Dobrze jednak, że wciąż jest w nich też miejsce na duże GT z V12 pod maską. Może być z turbodoładowaniem…

Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Aston Martin