Patrząc na nowy samochód sportowy przygotowany przez Renault aż chce się wykrzyknąć: to jest to! Francuzi reaktywują zapomnianą markę Alpine i robią to w wielkim stylu, wdrażając do produkcji pojazd, który nie tylko wygląda jak nowoczesne wcielenie kultowego A 110 z lat 60-tych, lecz nawet… nazywa się tak samo. Czy to w ogóle może się nie udać?

W połowie lat 90-tych, gdy z taśm produkcyjnych we francuskim mieście Dieppe zjechały ostatnie egzemplarze modelu A610, firma Alpine zakończyła swą działalność i słuch po niej zaginął na dobrych 20 lat. Manufakturę założoną przez Jeana Redele odstawiono na boczny tor, a szkoda, bowiem Alpine w swoim czasie było dla Renault mniej więcej tym, czym dla Fiata Abarth. To porównanie nie jest przypadkowe. Po reinkarnacji włoskiego tunera spod znaku skorpiona, Francuzi wzięli się za swoje sportowe korzenie i pokazali światu nowe Alpine A110. Pod względem stylistyki jest to samochód w ogromnej mierze nawiązujący do pierwowzoru z lat 60-tych.

Koncepcja małego tylnonapędowego sportowego wozu pozostała ta sama, jednak zmieniło się położenie silnika. Zza tylnej osi motor powędrował w kierunku kabiny zajmując centralną pozycję w pojeździe. To pozwoliło uzyskać odpowiedni rozkład mas w samochodzie (44 proc. przód/ 56 proc. tył) i sprawiło, że wygospodarowano miejsce dla dwóch ok. 100-litrowych bagażników. Współczesne A110 urosło: mierzy teraz niecałe 4,2 m długości i 1,8 m szerokości. Oryginał z lat 60-tych był o 20 cm krótszy, bazował na przestrzennej stalowej ramie pokrytej elementami karoserii z włókna szklanego i ważył w zależności od wersji ok. 600 – 700 kg.

Nowy pojazd legitymuje się masą własną ok. 1100 kg, co jak na współczesne normy bezpieczeństwa i tak jest znakomitym wynikiem. Pod aluminiowymi panelami poszycia zewnętrznego kryje się samonośne nadwozie wykonane z tego samego, lekkiego metalu. W układzie zawieszenia przedniego i tylnego zastosowano podwójne wahacze poprzeczne. Podłoga nowego Alpine A110 jest praktycznie płaska, a u jej zakończenia umieszczono dyfuzor poprawiający docisk podczas szybkiej jazdy. Dzięki temu nie ma konieczności montowania spoilera burzącego harmonijny wygląd tylnej części pojazdu, z łagodnie opadającą linią. Prędkość maksymalna Alpine określana jest przez producenta na 250 km/h. Bardziej imponuje jednak czas przyspieszenia od 0 do 100 km/h, który szacowany jest na ok. 4,5 sekundy. To identyczny wynik, jakim może pochwalić się konkurencyjna Alfa Romeo 4C.

Nowe Alpine A110 napędza 1,8-litrowa turbodoładowana jednostka benzynowa o mocy 252 KM. Motor jest wspólnym dziełem konstruktorów aliansu Renault-Nissan. Zestawiono go z dwusprzęgłową 7-stopniową zautomatyzowaną skrzynią biegów. Produkuje ją niemiecki Getrag. Z kolei przy układzie hamulcowym Renault współpracowało z firmą Brembo a 18-calowe kute aluminiowe felgi dostarcza Francuzom renomowany niemiecki Otto Fuchs, znany z kooperacji m.in. z Porsche, Lamborghini, Ferrari i Aston Martinem.

Kierowca A110 ma do wyboru trzy różne profile jazdy (Normal, Sport, Track) w których zmieniają się ustawienia silnika, układu kierowniczego, skrzyni biegów i aktywnego układu wydechowego. Wnętrze samochodu mieści dwie osoby. Kabinę wyposażono w dwa jednoczęściowe obszyte skórą fotele kubełkowe dostarczane przez firmę Sabelt (masa każdego z siedzeń to ok. 13 kg). Na liście wyposażenia dodatkowego znajdziemy specjalny system audio sygnowany przez firmę Focal (co ciekawe, składa się on tylko z czterech głośników).

Nowe Alpine A110 nie będzie tanim samochodem sportowym dla mas. Nikt zresztą się tego po nim nie spodziewał. We Francji samochody z inauguracyjnej serii Premiere Edition (łącznie 1955 egzemplarzy), które wyprzedały się na pniu wyceniono na ok. 58 tys. Euro/szt. W podobnej cenie można kupić podstawowe Porsche Cayman, zaś Alfa Romeo 4C jest o kolejnych parę tys. Euro droższa. Sprzedażą samochodów Alpine zajmą się wybrani dealerzy Renault. Na początek będzie to sieć 60 placówek. W 2018 roku, gdy do klientów trafią już wszystkie egzemplarze z serii Premiere Edition rozpocznie się sprzedaż seryjnych A110 dostępnych w kliku wersjach wyposażenia. Czekamy na specyfikacje i ceny.

Tekst: Adam Kołodziejczyk, zdjęcia: Alpine